Z obligowany wypominkami kolegów na spocie dopominającymi się zaległej relacji
z wypadu na krzyżakowe terena, zmuszon jestem zamieścić poniższy tekst,
by nie podpaść gotowym na wszystko nygusom. :szeroki_usmiech
I nie potrzeba żadnej rajfury,
by nastąpiły zmówiny, na wypad ekipą do Ełku.
Mając jednak w pamięci ostatni wyjazd i cierpienia mej dupy w którą nogi mi wrastały,
oraz zawieszenia całej tej konstrukcji na kościach schabowych, na zmęczonych staniem mięśniach, :evil:
postanowiłem zabrać na wyprawę stare dupostołki, pozostałość po dawnych wojażach na trawkę z rodziną.
Zgodnie z zapowiedzią wytargałem ze strychu sprzęcior pamiętający szczytne czasy Komuny,
nie mylić z Paryską, choć ta ostatnia w postaci bułki, nie ma w dzisiejszych dmuchańcach z waty,
sobie równych.
Zbudzony kukułką i brutalnie zepchnięty z wyra wczesnym rankiem,
o ile takowym można nazwać panujące jeszcze ciemności, opryskawszy w locie ryja,
olewając reszte porannych oblucji, złapałem co się dało pod pachę i obsadzając widokowe
stanowisko przed bramą, wyglądałem podwody, co by mnie zabrała.
Łapiąc porannego dyma czekałem na koleżkę, ściskając zwieracz,
który dopominał się pełnego rozwarcia. Wreszcie dojechał, zapodany w jego ręce ekwipaż,
pozwolił na szybki powrót do chaty, by jak dobry gospodarz zostawić co trzeba w domu. :szeroki_usmiech
Wieziony na punkt zborny z resztą wycieczkowiczów, opłotkami dawnego Piekiełka,
przypominałem sobie jak całkiem nie dawno przecież w okolicznych małpich gajach,
urządzaliśmy letnie biesiady z Wiesiem kolesiem z arbajtu, zresztą postrachem okolicy, :evil:
bowiem urody był powalającej płeć przeciwną. Jak twierdzą niektóre białogłowy,
wiadomo - chłop może być brzydszy od diabła - aby był. :diabelski_usmiech
Tak więc ze swą zdefasonowaną facjatą i na niej rozklapciałą kichawą oraz szklanym okiem,
które stracił w bójce na tanecznych dechach, rzucał kobietki na kolana swą potężną posturą a i urokiem osobistem także.
Powracając do Piekiełka gdzie królowały pola i obejścia ze szklarniami ówczesnych bazarowych Rodszyldów,
oraz bida drewniaki robotniczej biedoty, zaskoczony byłem ilością i widokiem nowej deweloperskiej zabudowy. :shock:
Jak to wszystko się zmieniło w niespełna ćwierć wieku.
Ech :!: Inny świat inni ludzie.
Dawniej nawet jak ktoś zarobił w ryja, to wiedział za co a teraz nie wie, no chyba, że tylko za ciężki chód po ulicy. :evil:
Dojechawszy na miejsce zbiórki harcerzyków, zostałem pozostawiony na przed sklepowym parkingu
jak jego cieć, lub babcia z tekstu pewnej piosenki "szoruj babciu do kolejki..". Bowiem nie wiem czemu,
skojarzył mi sie ostatni dzień wykupu mięsnych kartek i ekipa przed sklepem trzymajaca kolejkę,
trawnik na nim kocyk sąsiad z flaszką i sąsiadki ze słoikami marynatów i domową zakąską. :szeroki_usmiech
Tak :!: I z w dawnej wszechobecnej paranoi daje się wyłuskać, fajne chwile.
Zdążyli przyjechać przed mundurowymi, choć dla tych drugich miałem już obstukany tekst.
Zapakowawszy się do niebieskiej ruszylismy na podbój Prus w nadzieji na pokonanie swych i sprzetu słabości.
Jak to dobrze, że tylko sporadycznie zasiadam z tyłu na kanapach obojętnie jakiej furmanki,
gdyż już, po niespełna godzinie jazdy wierciłem się z dupą w TeReSce i uważam,
że te tylne miejscówki nie są za wygodne, szczególnie do jazdy na dłuższą metę.
Wjazd na dawne tereny Urlyka von J, odbył się niepostrzeżenie, gdyż otaczająca nas na codzień kakofonnia kolorów
w sposób nader skuteczny eliminuje i przenika dawne zabudowania z ich szaroczerwoną kolorystyką,
oraz często wyeksponowanych budowli z tzw. pruskiego muru. :evil: I jak w naszym zwyczaju
każdy huj na swój strój, para się radosną twórczością pokojowego malarza.
Kasa, kasa i tylko kasa rozpierdala wszystko dokoła a banda chciwych pomaga niszczyć urbanistykę
dawnych miast i miasteczek. :evil: Żal patrzeć.
Dojechawszy na miejsce obraliśmy stosowną miejsćówkę, by zaprawić bolida do zawodów a i ekipę
towarzyszącą także, bowiem zabranana odpowiednia ilość "żywczyka"
( nie mylić z Ukraińskim napitkiem dla małolatów ) orzeźwiała spragnione napitku wnętrza mącąc nieco
odbierany obraz otoczenia. Pokaźna ilość białogłow i ich często wyeksponowanych walorów powodowała
zrozumiałe emocjonalne rozchwianie, co niechybnie musiało się odbić na wszelakich czynnościach
przygotowawczych. :diabelski_usmiech Fakty takowe potwierdzają zapodane obrazki z pola walki, bowiem długotrwałe
wpatrywanie się w kółko w całkiem nie znanym mi celu, nosiło już samo w sobie, zaczyn chmielowego
pierdolca znany zarówno mnie jak i Wam Panowie. :diabelski_usmiech
Była też podobno na tym terenie (zawodów) wojna :?:
Kto z kim i przeciwko komu to znane od dawna. Wybrałem się na zwiady, by obaczyć te domorosłe wyrobnictwo. 8)
Może i jest się czym i na co slinić, :slinka aczkolwiek mi z jęzora jak psu nie ciekło. :P
Bo nie rajcuje mnie widok szorującej bebechami po betonie fury jak ochwaconej habety.
Oczywista, był taki jeden z różańcowego Kuba-Jurek ze skazą wątrobową lub wirrusowym jej zapaleniem. :wink:
Tak to jest jak o ten narząd siem nie dba i na ful tankuje. :diabelski_usmiech Odbija to się czkawką na Bogu ducha winnym sprzęciorze,
oczywista do jazdy. Moje oczka zauważyły także drugiego OCP-ka bywalca salonów ogólnopolskich. :wink:
Jednakże nie dane mi było poznajomić się z nimi.
Nie mniej powalił mnie na kolana, ad: nawet w sensie dosłownym, jeden czarujący mnie od lat obiekt tj.
piękny jak senne marzenie czerwony Kafer. :serduszka:
Cudo w orginale bez zbytnich udziwnień i to właśnie dla niego powaliłem się na glebę,
by obaczyć na jakim zawieszeniu stoi. Oczywista :!: jedynie słusznym, czyli na listwach skrętnych. :kciukgora
Muszę jakiemuś zapaleńcowi odstąpić swoje które od lat leży w zawalonej po sufit piwnicy,
jako pozostałość po fascynacji Garbusami.
Prace posuwały się żmudnie a zniewolone dusze broniły się :box przeciwne wszelakiemu fizycznemu wysiłkowi. :szeroki_usmiech
Nie mniej zakończyły się wyraźnym sukcesem, bowiem wizytowe laczki zostały zamienione na sportowe
japonki z mizerną rzeźbą na podeszwie. : Nie zanotowałem w swej zapełnionej po brzegi już pamięci
mego "twardego", ba :!: może i betonowego dysku, :diabelski_usmiech faktu zerwania się z łańcucha naszego towarzystwa,
poganiacza :drive: kuców bolida i techniczno organizacyjnego stratega :ups jego startów.
Poszli w zagony, może także z powodu przymusowego chmielowego postu o czem wydatnie świadczyła
opuszczona pępowina mięśnia piwnego naszego "Wikinga" i rozbiegane oczęta :2kc dawnego jego niebieskiego
przeciwnika :box2 w bojach. Powrócili, aczkolwiek z niewyraźnymi maślanymi oczętami, podobno zauroczonymi :kwiat
dwiema dzierlatkami z boskimi biustami, nogami na metry i dupciami jak orzeszek a nie do ich gniecenia. :diabelski_usmiech
Jak zwykle prawie każdemu teamowi towarzyszyły markietanki, jednakowoż o różnej urodzie jak i figurach.
Rozbawienie nasze i :shock: wzbudziła jedna z faworyt nie wspomnę której z ekip, której kształty jak nic
przypominały spławik "typu bączek" na wędce gruntówce, postawionej na suma. :diabelski_usmiech
Wydatna "samara" czyli sraka, odziana w miniówę często ukazywała zapodany sznurek w -ie.
Krótkie stożkowate od bioder nóżki w korkowych koturnach, modelowo ufiokowany łeb
tak jak by piorun pierdolnął w strzechę, dopełniały obraz damesy,
poprawiający znacznie nasze i tak już wyśmienite samopoczucie. :haha:
Choć równie dobrze takie samo mógłby powodować nasz widok,
co by nie mówić z urodą i muskulaturą greckich bogów z Olimpu, :wink: w szczególności dolnych parti kończyn, :szeroki_usmiech
wykrępowanych jak u ułanów na końskich bokach, porośniętych nie mniejszą szczeciną niż ich zady. :diabelski_usmiech
Wyraźnie osłabiony tymi wydarzeniami zawodnik zmulony dodatkowo zapełnionymi kichami jadłem bez "picia"
chultnął do startów :drive: wyraźnie obciążony zarówno fizycznie jak i psychicznie :wow . Nie zbadanym pozostaje wpływ :?:
lotniczej "nafty" na żwawość bydła w niebieskiej, bowiem starty nastąpiły po przejeździe odrzutowego
wynalazku i w aurze pozostałego po nim smrodu. Znarowiłą się TeReSa :foch: i nie pomogły nasze zaklęcia, :tuk:
jak i podobno trenowane "pompowane" starty, i epokowe osiągniecia pozostały -ne.
Powrót nastąpił w ponurej :sick i ciężkiej od fajek atmosferze. :szeroki_usmiech Jednakże trafił się i rodzynek rozweselający
ten nieco pogrzebowy nastrój. Głodni zajechaliśmy pod Maka Donalda, by zapchać puste warczące kichy. :twisted:
Nie było mowy, by dostać się do środka ludziska wysypywali się z "lokalu" w uformowanej na prędce
kolejce. Podkurwieni tym faktem :evil: wpadliśmy na stację gdzie w swej determinacji nasz koleżka z Prażki,
wykazując refleks godny szpadzisty, zamówił pokaźną liczbę parówek w bułczanym opakowaniu.
Na stacyji, tylko jedna pracownica przygotowywała ten pieski specjał i kasowała gotówkę za paliwo,
druga w tym czasie stała przy dystrybutorze gazowym. Kolejka za nami zajebista, wkurwieni klienci :evil:
poganiają kasjerkę a my kolejno odbierając zamówienie napychaliśmy się zawźięcie, mając w głebokim
poważaniu resztę stojacego towarzycha. Jednakże los bywa sprawiedliwy i w swej zemście zgotował nam
jazdę w zajebistym korku, na tyle bym powrócił do chaty w godzinie duchów.
Dobrze, że księgowość spała a rankiem się wsio rozmyło.
Jedna 17. z hakiem, a jak dobrze pamiętam to chyba 16 wysoka była, niebieska 14 niestety awaria i nie dało rady szybciej 3 miejsce przegrałem o grubość lakieru ;(
Komentarz