Policjanci zza krzaków

[LUKI]

Nie przekraczac 90 km/h wtedy spalanie jest najmniejsze

[szkoda]

Policjanci zza krzaków

Policjanci czający się z radarem zza krzaków to zjawisko powszechne. Najczęściej można ich spotkać w miejscach, gdzie łatwo mogą wlepić mandat za przekroczenie prędkości. Nie jest przy tym istotne, czy miejsca te są rzeczywiście niebezpieczne, bo dochodzi w nich do dużej ilości wypadków. Ważniejszą rolę zdaje się odrywać prawdopodobieństwo złapania kierowcy, którego efektem są zazwyczaj pieniądze z nałożonej kary.

- Ostatnio zatrzymany zostałem za zakrętem. W pobliżu nie było żadnego skrzyżowania, ani miejscowości. Jechałem lewym pasem jezdni dwupasmowej. Ograniczenie prędkości było do 70 km/h. Ja miałem na liczniku jakieś 90 km/h. Radiowozu nie widziałem, bo nie dość, że stał za zakrętem, to jeszcze był schowany za domem stojącym przy drodze – mówi Wojciech Kołatek, właściciel Opla Astry.

- Jeżeli ktoś jedzie z dozwoloną prędkością, to policyjny radiowóz powinien zauważyć. Trudniej jest o to piratom drogowym pędzącym nawet o kilkadziesiąt kilometrów na godzinę szybciej, niż zezwalają na to przepisy – stwierdza komisarz Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. Pytany o ewentualne „czatowanie” przez policjantów na łatwe mandaty dyplomatycznie odpowiada

- W celu zapobieżenia sytuacjom spornym oraz zwiększenia bezpieczeństwa ruchu drogowego w najbliższym czasie Komendant Główny Policji zmieni przepisy dotyczące pracy policjantów drogówki.


Przepisy są po to, aby ich przestrzegać, ale jeżeli są nieżyciowe, to trzeba je zmienić. Niestety większość patroli policji stoi w krzakach i w miejscach, gdzie zazwyczaj do wypadków nie dochodzi, ale są to miejsca, gdzie można się dobrze ukryć i skasować kilkaset złotych. A prawda jest niestety taka, że nie występują w przyrodzie kierowcy, którzy jadąc np. przez pół Polski, przestrzegają bezwzględnie ograniczeń prędkości. Dotyczy to także posłów, polityków, policjantów, a nawet sędziów i prokuratorów. A jeśli któryś z nich mówi publicznie, że nigdy nie złamał przepisów o ruchu drogowym, a zwłaszcza ograniczeń prędkości, to cytując Ludwika Dorna, ministra spraw wewnętrznych (odpowiedzialnego m.in. za policję), „łże jak bura suka“.

Cała sprawa polega więc na tym, aby policja łapała piratów drogowych I kierowców stwarzających prawdziwe niebezpieczeństwo na drodze, a nie szła na łatwiznę.

Trochę przepisów

Polecenie do zatrzymania pojazdu policjant podaje z dostatecznej odległości, w sposób zapewniający jego dostrzeżenie przez kierującego pojazdem oraz bezpieczne zatrzymanie w miejscu wskazanym przez policjanta. Miejsce zatrzymania pojazdu może być wyznaczone przez ustawienie znaku „stój - kontrola drogowa”.

Pojazd powinien być zatrzymany w miejscu, gdzie nie utrudnia to ruchu i nie zagraża jego bezpieczeństwu. Jeżeli te warunki są spełnione i istnieje taka potrzeba, pojazd może być zatrzymany również w miejscu, w którym zatrzymywanie jest zabronione (np. poprzez znak zakazu B-36). Wyjątek stanowi pojazd zatrzymywany po pościgu policyjnym lub taki pojazd, co do którego zachodzi podejrzenie, iż bezpośrednio zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego ze względu na swój stan techniczny lub zachowanie kierującego. W celu dojazdu do wyznaczonego miejsca, policjant może wydać kontrolowanemu uczestnikowi ruchu polecenie jazdy za pojazdem policyjnym.
[mojeauto.pl - link]

[mirus]

Pomysł dobry, ciekawe jak bedzie z realizacją :roll:

[nico21]

dziennikarze Faktu wraz z kontrolerami z komendy głownej juz sie za nich wzieli Szczegóły w dziesiejszym fakcie