Zamieszczone przez sesik
Ja niestety przez korki pod scenę trafiłem dopiero jak ustawiali sprzęt Megadethowi. Ale maszerując na koncert wychwyciłem fragment Heaven and Hell, które Wągliki odśpiewały nieodżałowanemu Dio...
Na Megadeth się w sumie wynudziłem, dzwięk był fatalny, jak ze starej taśmy. Ale usłyszałem Peace sells... na żywo i tego nikt mi nie zabierze
Slayer mnie powalił. Nie przepadam za ich albumami studyjnymi, ale na żywo to jest WALEC. Nawet nie znając piosenek zostałem zdruzgotany, przejechany, zmiażdżony i wypluty. Na Metallikę czekałem z głupio rozdziawioną gębą
A Metallica się pojawiła i jak dla mnie pokazała, że królowa jest tylko jedna
Ale i tak z całego koncertu największe wrażenie zrobił na mnie wymarsz z lotniska - te dziesiątki tysięcy ludzi. Stałem w sumie jakieś 10 metrów za golden circle, wiec miałem długą drogę przed sobą, ale wspomnienie tego marszu zostanie mi do końca życia.
Komentarz