umyłem wczoraj auto, przejechalem moze z 2 km, postawilem na parę godzin, wieczorem ruszylem przetoczyłem się po 100m przez wyfrezowany astalt /uskok/, cos stuknelo metalicznie, wysokim dzwiękiem, stanąłem obejrzalem skad to nic nie było widac wszytko wizualnie ok tak ze trzy razy, pozniej rozpedzilem sie do 70 km/h zahamowalem ze 3 razy mocno i przeszło. przejechalem 50 km i wszytko ok. dzwiek jak wysokoobrotowa szlifierka, ktoś to wytłumaczy?
Dokładnie, kamyczki często lubię wpaść pomiędzy osłonę tarczy a tarczę hamulcową. Jak już wpadną to tak hałasują. Z reguły wystarcza powoli cofnąć i ruszyć do przodu 2, 3 razy i wylatują.
Komentarz