Dzisiaj rano w drodze do pracy, cos sie dziwnego zadziało.
Poczułem zapach smażonych kabelków. Myślalem, że to może nie z mojego auta, ale cos wlatuje z zewnatrz. Ta hipoteza nie dokonca chyba jest słuszna, bo po kilku godz. w trakcie ponownej jazdy mozna było wyczuc jeszcze pozostalość zapachu.
Może coś sie skumulowało w kanalach powietrznych i sobie przeleżało kilka godz. / wersja z klimatyzacja/
A moze nie tylko coś sie zaczęło palić, topić, nadpalać, smazyć
W trakcie jazdy mialem właczone radio, tylna szybe ogrzewana i wentylator
Podajcie pomysły co trzeba sprawdzić, gdzie zajrzeć, a może są jakie standardowe sytuacje i komuś coś takiego wstrętnego sie już przytrafiło.
proponuje sprawdzic wszelkie kabelki wysokopradowe, przy akumie, altku czy rozruszniku.
sprawdź wszystkie bezpieczniki, bo jesli cos takiego wystapiło to i bezpieczniki moga być padnięte
Sprawdź zgodnie z instrukcją samochodu wartość prądu znamionowego zastosowanych bezpieczników.
Czy nie zostały pozamieniane miejscami bezpieczniki i są o większym prądzie niż przewidziano do zabezpieczenia obwodów.
Radzę podjechać do elektryka i sprawdzenia poboru prądu w instalacji.
Lepiej nie lekceważyć podejrzanych zapachów, bo może się TAK skończyć ! ! !
Dokładnie. awaryjnie jak coś takiego się dzieje to jedna osoba gaśnica a druga odcina zasilania z akumulatora - dobrze w tym celu mieć solidny sekator. Mi kiedyś po wyjechaniu od "Fachowców" co robili elektrykę przewód do alternatora zrobił się tak gorący, że nie mogłem klem poodpinać ręcznie, dobrze że solidne kombinerki miałem.
Chyba mam rozwiązanie.
Czy podczas jazdy używałeś wycieraczek?
Może masz zapieczony mechanizm wycieraczek i silnik pracuje z bardzo dużym oporem, w konsekwencji czego pali lub spaliło się uzwojenie. Podnieś wycieraczki i zobacz jak się poruszają.
O wycieraczkach było już na forum.
W zeszłym roku jechałem zima z Łodzi do Rabki i w Częstochowie przejechałem koło płonącego samochodu. Kierowca był bezsilny, obce miasto, samochód miał łodzkie tab. rej. Facet stał koło plalącego się auta i czekał na pomoc.
Na CB padały komentarze do tej sytuacji, że powinna zatrzymać się jakaś ciężarówka z dużą gaśnicą, bo te z osobówki są za małe.
Trzeba bedzie sprawdzic, dokładnie wszystkie podejrzane miejsca o których wpomnieliście.
Jak do tej pory nigdy nie miałem problemów z elektryką, zarówno w Octavii jak i w przeszłości, poza spalonym silnikiem wycieraczki w UNO.
Jeżeli ma ktoś jakieś doświadczenia w tej kwestji z Octavia lub innymi samochodami to piszcie. Wiedza i doświadczenia z tego obszaru są bezcenne w sytuacji krytycznej. Jak człowiek poczyta, o różnych przypadkach jakie moga sie wydarzyć to może odpowiednio wcześniej zareagować we włściwy sposób.
Temat wydaje sie prozaiczny i wielu kierowców oddala od siebie tę myśl o pożarze ich pojazdu.
Pozdrawiam wszystkich i czekam na dalsze posty.
Witaj
Ja też zauważyłem podobny problem - swąd dochodzi gdzieś z lewej strony lub sprzed silnika - auto zachowuje się normalnie, nie kopci, nie szrpie, nie sciąga, felgi zimne, accu ok, bezpieczniki ok
motor tdi 105, przebieg 10 000.
Jest jeszcze ponad rok na gwarancji le zanim pojadę do serwisu chcę dokonać formalności rejstracyjnych
A tak na marginesie, który serwis skody w wawie możecie polecić?
pzdr
[ Dodano: Wto 20 Maj, 08 00:24 ]
Byłęm dzisiaj w serwisie (polmot)
Sprawdzili kable/ ew wycieki - nie znaleźli usterki. Stwierdzili, że może sprzęgło (11tyskm??) - kazali jeździć i przyjechać jak coś nowego zacznie się dziać!
Wybieram się nad morze - jakieś 1200km - zobaczymy
A propos gwarancji - Nie kwestionowali - posiadam Hiszpańską książkę serwisową - za przegląd i dolanie płynu nic nie płaciłem!
pzdr
Witam ponownie,
Zrobiłem jakieś 4000 km od czasu pojawienia się "smrodu". W miarę użytkowania auta stawał się on coraz mniej intensywny aż w końcu zniknął
Auto przed zakupem stało jakieś 2-3 miesiące - może dlatego.
Koleś kupił nowiutką zafirę cdti 150 KM i miałto samo
pzdr
Witam!
Muszę podzielić się smutną informacją o pożarze mojej Octavii. W 2008r po przekręceniu kluczyka w stacyjce zamigotały kontrolki i z deski rozdzielczej zaczął wydobywać się dym. Natychmiast odłączyłem akumulator, ale w szczelinie deski rozdzielczej już było widać płomienie. Uratowała mnie 12letnia gaśnica halonowa. Samochód wylądował w serwisie. Zwarcie w głównej wiązce przewodów. Koszt naprawy 18tys. PLN pokryło autocasco.
Lepiej dobrze się przyjrzeć przewodom dochodzącym do przekaźników.
Komentarz