Cześć,
Pokrótce - Octavia FL2 1.4 TSI (120KM, benzyna), pojechaliśmy na nartki do Austrii, na początku podróży doświadczyliśmy notlaufa, ale po wyłączeniu i ponownym odpaleniu turbo wróciło do normy. Przez całą trasę działało no i oczywiście 20km przed dotarciem do miejsca docelowego zapaliła się kontrolka Engine Check, ale samochód nadal działał dobrze, turbo też raczej w porządku się zachowywało (nie było notlaufa, pompował sprawnie).
Powstała mała panika, żeby pojechać z tym do austriackiego mechanika i ten stwierdził "turbo kaput" i trzeba nowe. Kod błędu, który mam na wydruku od niego to P0299 - czyli zbyt małe ciśnienie z turbo. Próbowaliśmy się z gościem dogadać co dokładnie padło i opisowo co zrozumieliśmy: "że nie ma połączenia od wirnika ze spalin do tej części kompresującej", coś jakby pokazywał jakiegoś szpindla przy pomocy palca.... Tyle co z naszym niemieckim zrozumieliśmy. Chcieliśmy mu zapłacić i podziękować, ale okazało się, że odpiął część turbo od strony kompresji powietrza i że dopiero na jutro rano to złoży. Zatem nie wiem czy po tym wszystkim będzie tak samo jak było (że jakoś tam turbo robi) czy w ogóle już po złożeniu będzie totalnie kicha.
Dystans do granicy Polski to ok 700km, całość 930km.
Pytania zatem:
- czy z niedziałającym turbo da się jechać? Prędkość 90-100km/h?
- czy z na wpółżywym turbo da się jechać i najwyżej padnie do końca i silnik to przetrwa czy raczej dostanie odłamkowym i jeszcze silnik do remontu?
Tak pytam wyprzedzająco bo nie wiem co będzie jutro - w jakim stanie wyjdzie ten samochód i czy już zacząć szukać lawety?
Jakby ktoś był w pobliżu z lawetą w Zillertal to też niech da znać :P (no gdyby "przypadkiem przechodził z tragarzami").
Pozdrawiam i z góry dzięki!
Pokrótce - Octavia FL2 1.4 TSI (120KM, benzyna), pojechaliśmy na nartki do Austrii, na początku podróży doświadczyliśmy notlaufa, ale po wyłączeniu i ponownym odpaleniu turbo wróciło do normy. Przez całą trasę działało no i oczywiście 20km przed dotarciem do miejsca docelowego zapaliła się kontrolka Engine Check, ale samochód nadal działał dobrze, turbo też raczej w porządku się zachowywało (nie było notlaufa, pompował sprawnie).
Powstała mała panika, żeby pojechać z tym do austriackiego mechanika i ten stwierdził "turbo kaput" i trzeba nowe. Kod błędu, który mam na wydruku od niego to P0299 - czyli zbyt małe ciśnienie z turbo. Próbowaliśmy się z gościem dogadać co dokładnie padło i opisowo co zrozumieliśmy: "że nie ma połączenia od wirnika ze spalin do tej części kompresującej", coś jakby pokazywał jakiegoś szpindla przy pomocy palca.... Tyle co z naszym niemieckim zrozumieliśmy. Chcieliśmy mu zapłacić i podziękować, ale okazało się, że odpiął część turbo od strony kompresji powietrza i że dopiero na jutro rano to złoży. Zatem nie wiem czy po tym wszystkim będzie tak samo jak było (że jakoś tam turbo robi) czy w ogóle już po złożeniu będzie totalnie kicha.
Dystans do granicy Polski to ok 700km, całość 930km.
Pytania zatem:
- czy z niedziałającym turbo da się jechać? Prędkość 90-100km/h?
- czy z na wpółżywym turbo da się jechać i najwyżej padnie do końca i silnik to przetrwa czy raczej dostanie odłamkowym i jeszcze silnik do remontu?
Tak pytam wyprzedzająco bo nie wiem co będzie jutro - w jakim stanie wyjdzie ten samochód i czy już zacząć szukać lawety?
Jakby ktoś był w pobliżu z lawetą w Zillertal to też niech da znać :P (no gdyby "przypadkiem przechodził z tragarzami").
Pozdrawiam i z góry dzięki!
Komentarz