Czasem w życiu przychodzi taka chwila, że człowiek ma dość monotonii otaczającego świata i nachodzi go ochota na wyrwanie się z szarej rzeczywistości... w tym roku naszą odskocznią będzie miesięczna podróż do Indii zakończona tygodniem na Malediwach (taka wisienka na torcie).
Plan: 2 osoby, 2 lekkie plecaki (40~55L), przylot do New Delhi, "Tadż Mahal' później podróż w górę w Himalaje - najwyższa droga na świecie (jedna z 2), najwyżej położona świątynia na świcie, parę innych miejsc (jak kraina Szafranu), później droga do "Golden Temple" (Amritsar) i przemieszczanie w stronę Goa i Kerali (rejs łodzią w "wild nature park" plantacje herbaty itp. itd.) i z Thiruvananthapuram przelot do Male na ostatnie 5 dni wakacji i z Male powrót do Dublina. (łącznie 31 dni)
Przygotowania:
Bilety samolotowe praktycznie obcykane - zakup za ~10 dni
Nocleg na Malediwach zabookowany (230$ za 5 dni w *** hotelu z dobrymi opiniami klientów na booking.com) - ciekawostka: przelot z Indii do Male to koszt ok 100zł /os (+/-30zl).
Plecaki kupione, wyposażenie praktycznie też (będzie możliwie minimalistyczne)
Wstępną trasę znam, "troszkę" poczytałem na forach globtroterskich i mniej więcej wiem czego się spodziewać i czego unikać. Wiem gdzie bookować noclegi, bilety itp. ale mam 1 mały problem:
spakowałem plecak i stwierdziłem że wywalam 1/2 rzeczy bo jest za ciężki, między innymi w ramach odchudzania miejsce laptopa zajmie tablet - wczoraj zakupiłem galaxy note 10.1 (N8000) (pewnie dojdzie we wtorek) ale tu pojawia mi się problem... czy znacie jakieś mapy offline'owe na androida z dobrym pokryciem Indii? - od kilku kumpli hindusów wiem że 3g działa tam lepiej niż w Irlandii ale biorąc pod uwagę nasze zamiłowanie do... "miejsc nietypowych" (czytaj lubimy zadupia) wolałbym mieć backup na wypadek braku łączności z mapami google.
Wyjazd we wrześniu (z końcem sierpnia kończy się pora deszczowa) ale biorąc pod uwagę że to nasza pierwsza podróż do Azji przygotowania wolę zacząć już teraz.
Geralt, szczep sie chłopie koniecznie!! Ja nie podpowiem Ci od czego konkretnie ale dla europejczyków tamtejsze jedzenie, woda itp. to jedna wielka zagadka. Moj znajomy mimo ostrozności przywiózł z tamtad jakiegoś syfa (bez skojarzeń ) ale nasze organizmy nie sa przystosowane do tamtejszych warunkow choć byś jadał i w 6 gwazdkowych hotelach. Taka moja rada. :roll:
maxpaynemm, dobrze prawisz.
Albo szczepić albo mieć butelkę z łychą pod ręką non stop - działa bez zarzutu, tylko ile można utrzymywać stan permanentnego najebania? Tydzień? Dwa?
Nie wiem, czy założyciel wątku już był tam gdzie chce się wybrać, ale z własnego doświadczenia i doświadczenia innych wiem, że:
- 9 na 10 osób nie chciałoby tam wrócić, uważa że nie ma po co
- 7 z tych 9 nie wspomina ten wyjazd że tak powiem mało miło.
Brud, syf, pojęcie higiena u nich to jak porównanie wody w naszej np. Pilicy a ich Gangesie.
Każdy na każdym kroku chce wyciągnąć kasę, nie zawsze legalnie, policja i wojsko mają się za nietykalnych, kastowość ich społeczeństwa determinuje ich sposób traktowania innych. Przyjezdny to dojna krowa z zachodu lub wschodu, który w kieszeni ma tyle kasy, co oni przez trzy lata nie zarobią.
Hotele 4* - normalne może być, że umywalka nie była myta od tygodnia a lustro jest tak pochlapane, że więcej jest kropek niż czystego pola.
Wynajęcie samochodu? Być wydymanym tam na wynajmie to pewne, jak techno w Trendzie
Wynajmujesz wóz z kierowcą? Który wieczorem ma cię zawieźć do odległego o 150km miasta? Kierowca po zmroku rozkłada fotel i co z tego, że macie do celu 30km? Nic, on idzie spać - no chyba, że rzucisz mu 20USD, żeby nie kimać z tym śmierdzielem na poboczu do rana.
Przykłady można by mnożyć. Trekingi górskie, to też festiwal dymania "turysty". Stary numer, jak ktoś ma więcej bagaży (kolegi to nie dotyczy) - treking powiedzmy ma 5 dni. Pierwszego dnia płacisz w tourist-biurze za wynajęcie dwóch tragarzy na 5 dni 120 dolców, po pierwszym noclegu oni znikają - ty oczywista nie chcesz się wracać dzień drogi z manelami, więc uznajesz to za głupi przypadek i najmujesz nowych i też płacisz z góry 100usd powiedzmy. Po nocy znikają jak ich nie przypilnujesz, ale oczywiście znajdą się inni chętni - ty nauczony płacisz "z dołu" ale za to 1,5 x więcej. I w 5 dniu trekingu spotykasz znajomo wyglądających tragarzy - tak, tych samych co "nieśli cię" pierwszego dnia. Teraz niosą pewnie jakiegoś Anglika, jak z nim zagadasz, to jest szansa, że ci co ciebie teraz niosą, spierd... lili mu pierwszego dnia.
Co do map, to jeśli masz dostęp nawet do pirackiej wersji AutoMapy lub czegoś innego na tą część Azji, to będzie to najlepszy wybór.
Indie, Pakistan, Kambodza - można sobie odpuścić. Syf, brud i trochę budowli, które tylko na nawiedzonych zrobią wrażenie, które kiedyś może i były wspaniałe.
Mnie nie zachwyca tamten kierunek.
od nas z firmy jakiś czas temu byli ludzie stawiać fabryke Hyundai-a ....
określili to jednym kulturalnym słowem - survival.
mimo zakwaterowania w zamkniętym terenie, nie mieli łatwo, ja widziałem tylko pare fotek ...
zapamiętałem jedną rzecz : prawa ręka do jedzenia, lewa do wycierania
wode tylko w butelkach kupuj / pij.
choć jak kolega wyżej wspomniał - możesz być tym 1/10. co będzie chciał wrócić,
no i jeszcze jedna sprawa - strefa czasowa / klimatyczna.
mnie dopadło po 7 dniach i cały dzień miałem wycięty z życia, leciało wszystkimi dziurami :diabelski_usmiech a byłem "tylko" w Korei Płd. później zaprzyjaźniony niemiec powiedział że pomaga aspirina na wszystkie dolegliwości. Jemu nic nie było.
maxpaynemm tak dobrze prawisz - o szczepieniach wiem - mialem sie teraz zaszczepic w Polsce (w sobote przylatujemy na 4 dni) ale dopadlo mnie zapalenie oskrzeli wiec pewnie zrobie to pozniej w IE (maja tu cale pakiety szczepien gotowe na takie wyjazdy)
kazik4x4 o tym co pisales wiem przy czym powieszmy jest 50/50 - polecam: obszerny opis minusów
powiem tak: moja kobita uparła się na Indie i basta... mógłbym się wykłócić i przeforsować Kambodżę i Indonezję ale:
1 Zawsze chciałem pojechać w Himalaje - nie żeby zdobywać szczyty bo spasłem się jak wieprz (~100kg przy 180cm gdzie 10 lat temu było ~76kg) ale żeby popodziwiać widoki i móc powiedzieć "byłem"
Wiza do Indii kosztuje grosze w porównaniu z wizą do Nepalu a widoki powiedzmy podobne.
(+ prywatna firma obsługuje wspomnianą wcześniej linię autobusową - mają klimatyzowane autobusy Volvo, drogie jak na tamte warunki więc od razu będzie selekcja pasażerów)
2 Naciągacze są wszędzie w Azji przy czym fakt że ponoć w Indiach najbardziej natarczywi natomiast nie wiem czy znasz tą stronę - używają jej sami Hindusi gdy chcą gdzieś jechać - zarezerwujesz/kupisz na niej wszystko od noclegu po łączony bilet kolejowo-autobusowy w bdb cenach więc przynajmniej tu nie przytną.
3 ~65% Europy zwiedziłem, za jakieś ~2 lata planujemy mieć dziecko więc do puki nie jesteśmy uwiązani można spróbować mniej cywilizowanych rejonów - później będzie to mocno utrudnione.
4 Największy syf i wyzysk jest w dużych miastach szczególnie w centrum i na północy, dlatego (nie licząc Himalajów) planujemy tam spędzić jak najmniej czasu a co najmniej tydzień w Kerali uznawanej za jeden z najładniejszych zakątków tego kraju (i najbardziej "Europejski")
5 Biorąc pod uwagę ceny biletów i noclegów nie licząc przelotu powinno być naprawdę tanio (nawet jak kilka razy na czymś naciągną) i uważam że warto tego spróbować - jak nam się znudzi zawsze możemy zrezygnować z czegoś i od razu udać się w przyjemniejsze regiony.
6 Mój dobry przyjaciel (Polak) był niecały rok temu w Indiach - człowiek bardzo wygodny, nie chciał tam jechać jak cholera ale że jego firma otwierała tam call center a on jest managerem i szkoleniowcem został do tego zmuszony - gdy wrócił do PL mówił że na pewno jeszcze tam wróci - sam opis jego historii zająłby mi z 2h
7 Goa - jedni mówią ze zajefajne inni że bród, smród i ubóstwo - dla mnie to max 2 dniowy przystanek (plaże będą na Malediwach) ale z tego co czytałem można tam (lekko poniżej Goa) za grosze wynająć sprzęt wodny (skutery) i się porządnie wyszaleć (motorówkę i licencje mam ale skuter daje więcej adrenaliny) - tak naprawdę oprócz wspomnianych Himalajów najbardziej interesuje mnie Kerala
Nie nastawiam się na nic, nie planuję szczegółowo podróży bo zawsze może być jakaś obsuwa czy rozczarowanie - zobaczymy co z tej podróży wyniosę... mam tylko nadzieję że nie wspomnianego "syfa" :szeroki_usmiech
wracając do tematu - AutoMapa mam ale ona nie ma pokrycia Azji, auta nie będę tam wynajmował ale właśnie żeby nie być wydymanym przez rikszarzy czy żeby trafić przed zmierzchem do hotelu wolę mieć GPS w pogotowiu (co nie oznacza że będę z tabletem dumnie paradował po ulicach - bardziej od czasu do czasu sprawdzić trasę - pamięć i orientację w terenie mam dobrą)
[ Dodano: Pon 15 Kwi, 13 20:15 ] kapi, o wodzie słyszałem i o numerach z kranówka w butelkach też - już zakupiliśmy 3L bukłaki które będą miały też dodatkowe zastosowanie: na Malediwach - z wyjątkiem zamkniętych kurortów jest całkowity zakaz sprzedaży alkoholu a ten w kurortach (nie licząc all inclusive) jest bardzo drogi - za to lecąc na Malediwy można w bukłak przelać ~2L whisky + trochę Coli i ponoć absolutnie nikt tego nie sprawdza
(fora to dobra rzecz)
co do żarcia powoli się wprawiamy 3x w tygodniu robiąc pikantne dania według tamtejszych przepisów - powoli zwiększając skalę pikantności i eksperymentując z różnymi rodzajami curry i innych przypraw... bądź co bądź na żarciu na pewno nie będę oszczędzał a rozwolnienie w połączeniu z brakiem porządnego kibla przyprawia mnie o dreszcze...
polecam przeczytać tego bloga - może nie najświeższe informacje ale koleś genialnie opisuje swoje przeżycia - mnie rozwalił motyw jak spotkał grupę facetów na ulicy kucających w kręgu i dyskutujących na jakiś temat... jak się okazało nie kucali tylko srali... mam nadzieję że podobne widoki będą nam oszczędzone, ale jak to ktoś kiedyś powiedział: co nas nie zabije to nas wzmocni
Geralt opisałem swoje odczucia. Jednym się podobają Indie i chcą tam wracać, mi się nie podobają wcale. Kraj wielki, rozległy, i przy całym zamordyzmie zarządzania, z tą swoją kastowością i patriarchatem przypomina mi Rzeczypospolitą Sarmacką, gdzie jasno było, że ten jest parobek, ten wieśniak, tamten szlachcic bez ziemi,a tamten magnat a baby i tak mają w chałupie siedzieć i prać.
Ale skoro się wybieracie, to nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam, żeby to była najfajniejsza podróż w życiu.
Może gdybyś zapytał o inny kierunek, to byłbym bardziej optymistycznie nastawiony
Co do dzieciaków - z dzieciakami też da się jeździć. Ale do Indii bym nie pojechał z nimi. Tajlandia - co innego, tam dla dzieciaków jest super.
[ Dodano: Wto 16 Kwi, 13 09:46 ]
Skoro poruszony temat podróży, ostatnimi laty modne sa wyjazdy własnie na bliski i dalszy wschód, Azja&Oceania, Ameryka Południowa, Mongolia i każdy uważa że taka wyprawa jest "niecodzienna, niezwykła i niemal ekstremalna.
Ba, uważamy siebie (ja siebie też) za wielkich podróżników, bo byliśmy tu i ówdzie.
Ale jak sobie pomyślę o jednym człowieku i o tym co on zrobił 100 niemal lat temu, bez netu, kantorów, telefonu, kart płatniczych, samolotu, kolei, autobusów i całej infrastruktury komunikacyjnej to myślę, że te wszystkie nasze podróże, wszystkich nas bez wyjątku są wielkim zerem, które można porównać do przejechania się tramwajem w Alejach Jerozolimskich z Brackiej pod Rotundę
O kim mówię?
Kazimierz Nowak urodził się 11 stycznia 1897 roku w miejscowości Stryj na Podkarpaciu. W wieku 15 lat udaje się do Watykanu – odbywa pierwszą samodzielną wy ...
Zrobił koleś numer, co? To był podróznik i pasjonat przez zajebiście duże P
W Indiach jeszcze nie byłem, ale zwiedziłem trochę świata, wiec dorzucę swoje zasady, którymi się kieruję, gdy jadę gdzieś dalej, do kraju którego totalnie nie znam.
1. Pakuję plecak (stary i sprawdzony że nie gniecie, max 30 litrów bo nie wyobrażam sobie większego) na zasadzie: jeśli cały plecak zostanie skradziony lub utopi się w jeziorze, nie będzie tragedii i będę mógł bez problemu kontynuować podróż. Takie rzeczy jak scyzoryk, gotówkę, dokumenty, kurtkę zwijaną w kulkę, jakiś zwijany kapelusz na głowę, mam przy sobie, porozkładane tu i tam.
Moja główna zasada głosi, że gdy jadę turystycznie do innego kraju, to po prostu zostawiam wszystko co mam w swoim domu. NIE BIORĘ DOMU ZE SOBĄ. Inaczej wyjazd nie ma sensu. Elektronika, sprzęt, to wszystko strasznie ogranicza w prawdziwej podróży i przyciąga złodziei. W egzotycznym kraju ludzie też jakoś żyją, są sklepy, wszystko jest zwykle dużo tańsze niż w Polsce. Zresztą gdy wydaję kilka tys. zł na same bilety lotnicze i noclegi, kilkaset zł więcej na zakup rzeczy codziennego użytku na miejscu nie ma znaczenia. Po powrocie do domu cieszę się, że mam np. szczoteczkę do zębów kupioną za oceanem i za każdym razem gdy myję nią zęby, przypomina mi się moja podróż.
2. Bagaż podczas podróży STRASZNIE ogranicza. Poza tym już z kilkuset metrów oznajmiasz miejscowym złodziejom, że jesteś turystą, czyli masz przy sobie KASĘ na całą podróż, pewnie również w USD. Najlepiej chodzi się wszędzie bez plecaka. Jeżeli już koniecznie musisz coś brać, bierz tylko to, czego nie możesz kupić na miejscu.
3. Przez dobry aparat zajebią Cię od razu (dobry aparat / tablet czy inne cuda to Twój głośny i wyraźny komunikat do miejscowych: jestem bogatym turystą z Europy, mam kasę, kradnijcie co się da). Więc bierz taki aparat, który oddasz bez mrugnięcia okiem, jeszcze przed wbiciem noża pod żebro, a następnie kupisz sobie na miejscu taki sam. To nie żart. Nie jesteś fotografem National Geographic, nie warto narażać życia, żeby później znajomi przez 5 minut oglądali Twoje zdjęcia ziewając. Zastanów się, czy laptop / tablet naprawdę się przyda - zanim Ci go ukradną albo się rozwali, prawdopodobnie przenosisz go 90% czasu w plecaku, nie będziesz miał czasu ani ochoty go wyciągać.
4. Nie bierz W OGÓLE zapasu ubrań. Dlaczego ? Po pierwsze, PRAWIE WSZĘDZIE ubrania są KILKUKROTNIE tańsze, niż w Europie. W Indiach dobre dżinsy będą kosztowały prawdopodobnie 25 zł, jedwabna koszulka kilkanaście zł, bawełniana 5 zł. Po drugie, po przyjeździe będziesz się cieszył, że przywiozłeś ubrania z egzotycznych Indii. Po trzecie, NAJWAŻNIEJSZE: jeżeli ubierzesz się na miejscu w tanie miejscowe ciuchy, nie będziesz z daleka wyglądał jak turysta z Europy (a turysta = kasa itd...)
5. Jeśli nie byłeś jeszcze nigdy poza Europą to pamiętaj, że Europa to pewien wielki klosz. Tzn życie tutaj to nie jest prawdziwe życie, tylko życie pod kloszem, w oderwaniu od rzeczywistości. Jeszcze nie wiesz, że żyjąc na normalnym poziomie w Europie, należysz do kilkunastu % NAJBOGATSZYCH ludzi na ziemi. Nie ważne czy żyjesz w Polsce, Niemczech, Hiszpanii - nasze kraje to BOGATE KRAJE OPIEKUŃCZE. Są drogi, ludzie jeżdżą samochodami, policja ściga złodziei, jest pomoc socjalna, samochód pozostawiony na ulicy może stać tydzień i nic mu się nie stanie, jest pomoc dla bezrobotnych, zasiłki, dzieci chodzą do szkół itd... Natomiast poza Europą (oczywiście za wyjątkiem krajów "cywilizowanych" typu USA, Kanada, Australia, Japonia, Korea Płd itd...) jest ZUPEŁNIE inaczej. Państwa nie pomagają ludziom przeżyć. Każdy orze jak może. Jest kilkaset % większa przestępczość. Nie licz na jakakolwiek pomoc ze strony Policji. Jeśli Cie okradną a dziewczynę zgwałcą - wasza strata !!! NIKT Wam nie pomoże, ludzie prawdopodobnie nagle poznikają za rogiem itd... to nie są żarty. Jedziesz do ZUPEŁNIE INNEJ KULTURY, większość naszych zasad i zwyczajów tam NIE ISTNIEJE. Kobiety są z reguły traktowane jak gorszy rodzaj ludzi, czasem gorzej od zwierząt. To, co pokazują w programach TV, jest zwykle wielkim kłamstwem, programy są robione pod europejską publikę i nie pokazują PRAWDZIWEGO ŻYCIA w tych krajach. Wszędzie pięknie, kolorowo. A na prawdę w większości tych egzotycznych krajów jest taka bieda, że dl Europejczyka jest to szok. Dzieci jedzą i śpią na ulicach, jest pełno 12 czy 13-letnich prostytutek, które utrzymują całe rodziny, odpadki jedzenia lądują na ziemi, wszędzie smród, karaluchy, śmieci. Kupisz żarcie w knajpie to potem przez trzy dni masz taką biegunkę, że nie chce Ci się żyć.
Może nieco przejaskrawiam, ale ogólnie, wyjazd do kraju typu Indie to dla Europejczyków szok. Nastawiają się na przeżycia, piękne widoki, a dostają niezły survival. Nie byłem w samych Indiach, ale w rodzinie mam pielęgniarkę, która pracowała w Indiach przez rok (wolontariat) i opowiadała o warunkach w jakich żyją Hindusi, szczególnie dzieci. Podobno ich organizmy są od urodzenia niesamowicie odporne na bakterie i brak czystej wody, dla nich to standard.
kazik4x4, ja to doskonale rozumiem i jestem wdzięczny za każdą opinię - napisałem to co napisałem (z linkami do blogów/tematów) aby uświadomić niektórym że mniej więcej wiem na co się piszę (rzeczywistość sprostuje me wyobrażenia) i np. gdyby nie druga połówka Tadż Mahal minąłbym szerokim łukiem i skupił się na czymś innym.
Mamy tu w Irlandii łącznie 4 znajomych którzy tam byli na 1~4 miesiące i np. każdy radzi 1: unikać miast bo tak jak piszesz: bród, smród i ubóstwo + wyzysk itp itd. ale np. wieś i mniej turystyczne rejony wspominają bardzo ciepło... powiem więcej: mam w moim teamie 3 Hindusów i 1 (który jest w IE od ~10lat) od razu powiedział "stary nie jedź tam" więc nie wątpię że coś w tym jest, ale z drugiej strony od nich zasięgnąłem informacji o tym jak tam podróżować, czego unikać itp itd tylko... żaden nie zna mapy na androida :szeroki_usmiech
O wspomnianym przez Ciebie Podróżniku czytałem już wcześniej i fakt - facet miał cojones (czyt: "kochones") ale dla niego był to po prostu sposób na życie - podążał za marzeniem.
Ciekawostka:
Nie mam pojęcia czy orientujecie się choćby pobieżnie w ich historii ale jeśli przeczytacie zapiski Marco Polo dowiecie się że kiedyś ten kraj był "kolebką cywilizacji" - w czasach gdy w Polsce były drewniane grody tam już wznosili budynki z cegły/kamienia, z zapisków M.P. ulice były czyste i zadbane, wysokiej jakości drogi, parki, a ludzie szczęśliwi - było tak ponieważ kraj był podzielony na księstwa którymi zarządzali bodajże Maharadżowie to oni dbali o swoje włości. Tak były kasty ale jednocześnie był tam porządek. Kilka wieków później wybuchła tam swego rodzaju rewolucja - część społeczeństwa miała dość kastowości i w dużym skrócie Maharadżowie utracili swoje wpływy i powoli kraj popadał w recesję (że nie wspomnę o licznych najazdach/wojnach/grabieżach itp. - jakby nie patrzyć Indie były kolonią Anglii). - Jeśli jest na forum jakiś historyk może to sprostować gdyż nie mam pod ręką żadnych źródeł historycznych a jedynie powtarzam to co wyczytałem ~3 miesiące temu korzystając z różnych źródeł.
Bądź co bądź choć obecnym Indiom daleko do czasów swojej świetności, wciąż uważam że mają sporo do zaoferowania i warto zanurzyć się w ich świecie, choćby po to żeby przekonać się na własnej skórze jak się żyje poza wygodną Europą - a czy wyniosę z tego pozytywne czy negatywne wrażenia... zobaczymy
(na szczęście na odstresowanie zostają Malediwy które lecąc stamtąd wychodzą bardzo tanio (porównując z cenami z PL))
[ Dodano: Wto 16 Kwi, 13 12:29 ] tom.tom, przyznam Ci jedno - Twój opis robi wrażenie i naprawdę daje do myślenia (tym bardziej że moja kobita za nic nie chce zostawić w domu Canona 7D na rzecz powiedzmy RX100 (lubimy dobrej jakości zdjęcia i wiemy jak je robić).
Gdybym jechał sam - pewnie skusiłbym się na Twoje metody, jadąc z nią... nie wyjdzie (to nie "piesek salonowy" pod namiotem spaliśmy nie raz nie dwa ale doskonale znam ograniczenia) bądź co bądź na pewno dam jej do przeczytania Twój tekst - dziękuję
Dodatkowe pytanie:
Czy w Indiach sprawdzi się model podróżowania: pojechać z miasta A do B -> transport do Hotelu (dobre opinie o hotelu podstawa przed wynajmem) zostawienie 90% bagażu, pieniądze, karta, dokumenty ukryte przy sobie i w drogę zwiedzać wybrane punkty/atrakcje?
ps:
W IE można wykupić ubezpieczenie podróżne na cały sprzęt - wystarczy później powiedzieć że skradzione wypłacają wszystko co do centa - nie jest drogie, nasz dobry kolega pracuje w 1 z takich firm (tu podejście do poszkodowanego jest zupełnie inne niż w PL - przeważnie dostajesz trochę więcej niż straciłeś żebyś przypadkiem nie chciał się procesować) - jeszcze 1: zawsze dostajesz kasę na NOWY sprzęt, nie ważne że twój był używany. a tablet chcę choćby po to żeby codziennie zgrać zdjęcia na serwer na wypadek właśnie kradzieży (z którą się liczę)
Ja właśnie zostawiam wszystko co się da w hotelu. Jeszcze nigdy nic nie straciłem, o dziwo, aż sam się dziwię. Sam nie wiem, jak oni motywują personel hotelowy, żeby niczego nie wynosili z bagaży gości. Przecież to jest w sumie nie do sprawdzenia. W najgorszym wypadku stracę rzeczy z bagażu, ale ja sam będę cały, tzn nikt mnie nie napadnie wieczorem na ulicy w celu kradzieży bagażu. Zostawiam w hotelu także gotówkę, biorę z sobą kwotę rzędu 50 USD i tyle. W razie czego dam te 50 USD, pokażę puste kieszenie i koniec.
Odnośnie zdjęć - sam również fotografuję i robię tak: w pierwszy czy drugi dzień "obczajam" teren, szukam ładnych miejsc, nie noszę przy sobie lustrzanki, jedynie mały aparacik w kieszeni gdyby faktycznie działo się coś ciekawego. Gdy czuję się już pewniej w nowym miejscu, biorę sprzęt. Ale wiadomo - nie zawsze tak się da (czasem jesteśmy w danym miejscy tylko przez chwilę). Wtedy biorę najtańszą lustrzankę typu Nikon 3000 z jednym zoomem - jak ukradną to stracę 2 tysiaki, a nie 6 tysiaków. Jeśli ktoś jest na tyle dobrym fotografem, że potrafi wykorzystać różnicę w jakości zdjęć wykonywanych lustrzanką za 2 tysiaki i za 6 tysiaków - niech ryzykuje. Ja nie posiadam aż takich umiejętności, raczej skupiam się na "naturalnym photoshopie", jaki czasem daje sama natura.
problem polega na tym ze mało będzie miejsc gdzie zostaniemy dłużej niż 1~2 dni... raczej planujemy intensywne zwiedzanie z krótkimi przerwami na zaczerpnięcie tchu w jakimś ciekawym miejscu - wyjątek najprawdopodobniej stanowić będzie Kerala ale tam ponoć jest najbardziej bezpiecznie i cywilizowanie... a o hotelach w Indiach naczytałem się różnych rzeczy dlatego postanowiliśmy nie korzystać z usług naganiaczy tylko bookować przez wcześniej wspomniany portal wzorując się na opiniach gości.
Ja zamiast lustrzanki zaopatrzyłem się z Fuji X-S1 - jak się nauczysz obsługi naprawdę daje radę, ale że być może z tej podróży wyjdzie książka przyszła "autorka" uparła się na lustro... i uwierz mi widać sporą różnicę między np. 450D z 7D (450 mieliśmy 3 lata, 7d 1.5 roku) - ten sam obiektyw, te same ustawienia a jakość zdjęć zupełnie inna...
trochę z innej beczki ale jeśli np wejdziesz na jej blog kulinarny i porównasz zdjęcia robione do ~kwietnia 2012 a te robione później (ale starsze niż 2 miesiące gdyż teraz używa stałki 50mm) powinieneś dostrzec różnicę (i zrozumiesz czemu przytyłem :szeroki_usmiech ) - w zdjęciach krajobrazu różnica jest jeszcze większa (szczególnie ptaki, makro itp.) więc raczej zdamy się na częsty backup i ubezpieczenie + być może małą małpkę do zdjęć podwodnych
Jak już zeszliśmy na temat zdjęć to dorzucę, że generalnie są dwie szkoły co do sprzętu i co do jakości zdjęć, i nie ma sensu dyskutować nad tym, która szkoła jest lepsza. To jak jazda na benzynie czy na dieslu - raczej nie przekonasz jednego do drugiego. Dla jednych dobre zdjęcie to zdjęcie ostre na żyletę, bez ziarna, bez zniekształceń itd... Dla drugich doskonała ostrość czy idealne kolory maja drugorzędne znaczenie, o ile sam układ zdjęcia czy scena którą zdjęcie przedstawia jest wyjątkowa. Zobacz zdjęcia które wygrywają światowe wystawy zdjęć reporterskich - czasem zdjęcie jest robione dosłownie "z biodra", lekko nieostre i ruszone, a zdobywa pierwsze nagrody. Lub zdjęcia z gór wysokich - na spotkaniach z himalaistami nieraz się słyszy, że wyzwaniem jest samo wyjecie aparatu z plecaka, zatrzymanie się na kilkanaście sekund i zrobienie zdjęcia - 99% tych powalających zdjęć jest robione w trybie automatycznym. Zresztą przy ogromnej ilości światła otwór przesłony jest tak mały i czasy tak krótkie, ze zdjęcie musi być ostre nawet na zwykłej optyce. Wielu reporterów w kieszeni nosi tez zwykłą "małpkę", bo czasem nie ma czasu żeby wyjąc lustrzankę i ja włączyć...
np fotka zrobiona z takiej małpki:
albo te zrobione Nikonem D3000 kupionym na promocji w Media za 1300 zeta (z "lepszym" kitowym obiektywem 18-55mm AF-S VR DX, drugie i trzecie zdjęcie to sklecone na szybko panoramki powstałe z wielu zdjęć):
Ja nie twierdze ze kompaktem nie zrobisz dobrej jakości zdjęcia
spójrz np. poniżej: zdjęcie "robala" robiłem na rybach - mocno podchmielony, sikając - 1 ręką trzymałem telefon SE K750i którym zrobiłem to zdjęcie a dugą... inny sprzęt :szeroki_usmiech
Oryginał jest 10x większy - tu musiałem zmniejszyć rozmiar/objętość pliku jednak udało się zrobić dobre zdjęcie - niestety wyszło 1 z ~6, następnego dnia próbowałem zrobić podobne lustrzanką ale robala nie było - czyli to co mówisz: wtedy wykorzystałem chwilę później nie było okazji.
Tak naprawdę główna różnica pomiędzy dobrym lustrem/bezlusterkowcem a resztą polega na komforcie robienia zdjęcia, pracy autofocusa, powtarzalności zdjęć (autofocus), głębi ostrości itp. itd. - niestety przypłacasz za to rozmiarami aparatu i ceną.
Ja osobiście zdecydowałem się na X-S1 ponieważ ma jasny obiektyw i bardzo szeroki zakres ogniskowych, poza tym większą matrycę od przeciętnego kompaktu (nie mylić w liczbą mega pixeli) i wzorową jakość wykonania (made in Japan).
Mamie na gwiazdkę kupiliśmy Sony RX100 i są sytuacje gdzie jest znacznie lepszy od X-S1 i nie ustępuje 7D a nawet lekko go przewyższa (subiektywna opinia) ale są sytuacje gdzie przegrywa z kretesem (i tak uważam że jest to najlepszy kieszonkowy kompakt jakim się bawiłem - ekspertem jednak nie jestem).
Podsumowując: zgodzę się że pod względem wygody i bezpieczeństwa mały kieszonkowy aparat lepiej się sprawdzi w tego typu podróży - to nie podlega żadnej dyskusji, jednak jeśli spojrzysz pod kątem jakości zdjęć (nie tylko sceny ale również detale/szumy itp.) lustrzanka lub dobry bezlusterkowiec wygrywa, a jeśli w dodatku chciałbyś część z nich wydrukować w formacie A4~A3 to przewaga jest jeszcze większa. (kilka zdjęć tak drukowaliśmy - wyszły bdb)
ps:
w rozmiarze w którym można tu wklejać zdjęcia nie dostrzeżemy różnicy - te wychodzą przy większym powiększeniu i przy druku (z pominięciem małych rozmiarów pocztówkowych gdzie nie ma to znaczenia)
No w szoku jestem odnośnie tych zdjęć robala :shock: To tylko dowód na to, że jeśli jest dużo światła, to nawet camera obscura daje rady
Widzę że Kolega też panoramki lubi pstrykać
Ja łączę panoramki w programie Autopano giga - polecam, chyba najlepszy program do tworzenia panoram. Same zdjęcia robię tak: wpierw pomiary światła (jeżdżę aparatem dookoła i patrzę jak zmieniają się parametry przysłony), potem ustawiam w manualu optymalne parametry, potem robię trzy rzędy zdjęć nachodzące na siebie około 25 % (niebo, horyzont, ziemia), aparatem trzymanym w pionie. Potem wszystko łączę, kadruję itd...
x-s1 lubie za to ze nie musze się bawić żadnym softem - w trybie "advanced" wybierasz panorama, określasz 120/240/360 stopni (120 najbardziej naturalne) i kierunek (gora/dol czy lewo/prawo) później naciskasz przycisk -> cyfrowa poziomica pomaga utrzymać Ci poziom - grunt to zachować mniej więcej stałą prędkość rotacji - aparat robi jakieś 2~4 zdjęcia na sekundę i składa wszystko w całość - powiem tak: nie spotkałem 1 osoby której sposób działania i wyniki by się nie podobały a część z nich używa tylko luster zawodowo (dla porównania RX100 też robi panoramy ale naprawdę nie ma porównania do Fuji gdzie jest to banalnie proste)
tak naprawdę to co kocham w tym aparacie to zoom:
szeroki kąt:
lekki zoom - aby pokazać co będzie dalej:
max zoom optyczny:
optyczny + "inteligentny zoom cyfrowy":
to zdjęcia z mojej pierwszej wycieczki z tym aparatem - miałem go ~2 dni i jeszcze nie umiałem nim robić zdjęć - jeśli chcesz zobaczyć jak to wygląda w pełnej rozdziałce link do pierwszej galerii utworzonej niecały tydzień po zakupie aparatu
ps:
też w większości robię zdjęcia na auto choć czasem żeby zrobić takie jak to na dole trzeba pobawić się w manualu
Komentarz