Jak tak rozwijacie wątek rowerowy to i ja coś przytoczę:
Tak około 1 mc temu:
Jadę od Wawelskiej ulicą Pasteura w stronę ul Banacha, jestem już tak 10 m przed Banacha i zwalniam żeby zająć pozycję startową do skrętu w lewo (a banacha ma tu 2 pasy w stronę zachodniego, pas zieleni i dwa pasy w stronę pól mokotowskich - wiec z marszu się nie da włączyć).
Jestem 5 m od końca Pasteura i dojeżdżam do pasów dla pieszych (na liczniku 5 km/h)...
Nagle z prawej strony zasłoniety zaparkowanymi samochodami i ze ścieżki rowerowej (KTÓREJ NIE MA WYRYSOWANEJ NA JEZDNI :evil: ) wypada napięty jak nieszczęście gość (tak na oko popitala grubo powyżej 40 km/h) w słuchawkach typu bańki i bez kasku !
Ja go dostrzegam kątem oka i walę w hamulce - co oznacza że staję w miejscu po może 1 m ...
Facet PODNOSI GŁOWĘ jak jest 2 m od mojej maski i widzę tylko :shock:
Następnie rower pierd....mnie w przednie prawe koło, gościa wypina z SPD-ów i przelatuje nad maską i wali plecami o asfalt po drugiej stronie samochodu, potem robi jescze coś na kształ salta z pół śrubą i kończy pół na pół po drugiej stronie ulicy ( nogi na ścieżce rowerowej a głowa i plecy na szczęście na trawniku...)
Ludzie idący chodnikiem zamierają, ja wyskakkuje z samochodu i dobiegam do DEBILA, a ten się podnosi i do mnie z MORDĄ, że jakim prawem ja wjechałem na ścieżkę rowerową nie upewniwszy się, że nikoga tam nie ma, a po drugie czy ja znam nowe przepisy, itd, itp.. ....
:roll:
Ja do niego na to - a czy jest pan pewnien, że jest tu ścieżka rowerowa ?
BO K...A ani jednego znaku - ani poziomego ani pionowego, normalnie nic....
Po drugie kto wpada na ulicę z taką prędkością, nawet ścieżką ???
Na co gość jak już ochłonął i dostał parę jobów od przechodniów - to się zaczął tłumaczyć że tak mu się świetnie jechało na uniwerek i tak był dobrze napędzony że sie "ZAPOMNIAŁ" ...
:evil:
Na szczęście; gość cały ( może trochę poobijany ), fura nie uszkodzona, rower pogięte przednie koło... ale te wrażenia i adrenalina: BEZCENNE
Tak około 1 mc temu:
Jadę od Wawelskiej ulicą Pasteura w stronę ul Banacha, jestem już tak 10 m przed Banacha i zwalniam żeby zająć pozycję startową do skrętu w lewo (a banacha ma tu 2 pasy w stronę zachodniego, pas zieleni i dwa pasy w stronę pól mokotowskich - wiec z marszu się nie da włączyć).
Jestem 5 m od końca Pasteura i dojeżdżam do pasów dla pieszych (na liczniku 5 km/h)...
Nagle z prawej strony zasłoniety zaparkowanymi samochodami i ze ścieżki rowerowej (KTÓREJ NIE MA WYRYSOWANEJ NA JEZDNI :evil: ) wypada napięty jak nieszczęście gość (tak na oko popitala grubo powyżej 40 km/h) w słuchawkach typu bańki i bez kasku !
Ja go dostrzegam kątem oka i walę w hamulce - co oznacza że staję w miejscu po może 1 m ...
Facet PODNOSI GŁOWĘ jak jest 2 m od mojej maski i widzę tylko :shock:
Następnie rower pierd....mnie w przednie prawe koło, gościa wypina z SPD-ów i przelatuje nad maską i wali plecami o asfalt po drugiej stronie samochodu, potem robi jescze coś na kształ salta z pół śrubą i kończy pół na pół po drugiej stronie ulicy ( nogi na ścieżce rowerowej a głowa i plecy na szczęście na trawniku...)
Ludzie idący chodnikiem zamierają, ja wyskakkuje z samochodu i dobiegam do DEBILA, a ten się podnosi i do mnie z MORDĄ, że jakim prawem ja wjechałem na ścieżkę rowerową nie upewniwszy się, że nikoga tam nie ma, a po drugie czy ja znam nowe przepisy, itd, itp.. ....
:roll:
Ja do niego na to - a czy jest pan pewnien, że jest tu ścieżka rowerowa ?
BO K...A ani jednego znaku - ani poziomego ani pionowego, normalnie nic....
Po drugie kto wpada na ulicę z taką prędkością, nawet ścieżką ???
Na co gość jak już ochłonął i dostał parę jobów od przechodniów - to się zaczął tłumaczyć że tak mu się świetnie jechało na uniwerek i tak był dobrze napędzony że sie "ZAPOMNIAŁ" ...
:evil:
Na szczęście; gość cały ( może trochę poobijany ), fura nie uszkodzona, rower pogięte przednie koło... ale te wrażenia i adrenalina: BEZCENNE
Komentarz