Witam.
Temat dotyczy samochodu szwagra, Skoda Octavia II, 1,6, 102KM, BSE, 2009r., przebieg ok. 140tyś pewny, kupiony od kolegi z pracy, który był pierwszym właścicielem, auto z gazem od nowości. Jakieś 2 tygodnie temu szwagier wsiadając do auta i próbując je odpalić zastał oto taki stan: licznik bez podświetlenia, auta kręci rozrusznikiem ale nie odpala (chyba immo odcina), światła się palą, radio gra. Szwagier oddał samochód do naprawy do warsztatu. W warsztacie elektryk stwierdził, że uszkodzone są zegary i że w Krakowie jest super świetna firma, która naprawia zegary. Z góry już poinformowali szwagra, że biorą 600zł za naprawę zegarów? (dziwne że wiedzieli z góry ile naprawa zegarów będzie kosztowała nie znając dokładnej przyczyny). Szwagier kontaktował się z firma z Krakowa od zegarów z pytaniami jak to jest że biorą 600zł z góry bez względu na to, czy poprawią jeden zimny lut czy będzie jakaś grubsza naprawa - odpowiedzieli, że tak biorą 600zł bez względu na to w jaki sposób będzie przeprowadzona naprawa. Dodatkowo szwagier zapytał się czy będzie opis naprawy, co było zrobione odpowiedzieli, że nie udzielają takich informacji - dziwne. Zegary po kilku dniach wróciły ze specjalistycznego warsztatu z naprawy z informacją, że nie da się połączyć z zegarami i rzekomo nie da się naprawić z informacją że za sprawdzenie należy zapłacić 127zł. I w sumie skończyło się na tym że firma do której zaprowadził auto wystawiła paragon na kwotę 340,00zł. (127zł firmie z Krakowa za sprawdzenie zegarów + 60zł za wysyłkę + 153zł za sprawdzenie elektroniki firmie do której auto zaprowadził do naprawy).
Poniżej załączam zdjęcie paragonu.
Teraz mam pytanie co robić dalej z autem jak to naprawić?
A drugie pytanie czy warsztat który skasował od szwagra 340zł zrobił to słusznie, nie naprawiając auta i w sumie według mnie nie postawił żadnej wiarygodnej diagnozy? Czy warto próbować odzyskać pieniądze np. przez Rzecznika Praw Konsumenta?
Temat dotyczy samochodu szwagra, Skoda Octavia II, 1,6, 102KM, BSE, 2009r., przebieg ok. 140tyś pewny, kupiony od kolegi z pracy, który był pierwszym właścicielem, auto z gazem od nowości. Jakieś 2 tygodnie temu szwagier wsiadając do auta i próbując je odpalić zastał oto taki stan: licznik bez podświetlenia, auta kręci rozrusznikiem ale nie odpala (chyba immo odcina), światła się palą, radio gra. Szwagier oddał samochód do naprawy do warsztatu. W warsztacie elektryk stwierdził, że uszkodzone są zegary i że w Krakowie jest super świetna firma, która naprawia zegary. Z góry już poinformowali szwagra, że biorą 600zł za naprawę zegarów? (dziwne że wiedzieli z góry ile naprawa zegarów będzie kosztowała nie znając dokładnej przyczyny). Szwagier kontaktował się z firma z Krakowa od zegarów z pytaniami jak to jest że biorą 600zł z góry bez względu na to, czy poprawią jeden zimny lut czy będzie jakaś grubsza naprawa - odpowiedzieli, że tak biorą 600zł bez względu na to w jaki sposób będzie przeprowadzona naprawa. Dodatkowo szwagier zapytał się czy będzie opis naprawy, co było zrobione odpowiedzieli, że nie udzielają takich informacji - dziwne. Zegary po kilku dniach wróciły ze specjalistycznego warsztatu z naprawy z informacją, że nie da się połączyć z zegarami i rzekomo nie da się naprawić z informacją że za sprawdzenie należy zapłacić 127zł. I w sumie skończyło się na tym że firma do której zaprowadził auto wystawiła paragon na kwotę 340,00zł. (127zł firmie z Krakowa za sprawdzenie zegarów + 60zł za wysyłkę + 153zł za sprawdzenie elektroniki firmie do której auto zaprowadził do naprawy).
Poniżej załączam zdjęcie paragonu.
Teraz mam pytanie co robić dalej z autem jak to naprawić?
A drugie pytanie czy warsztat który skasował od szwagra 340zł zrobił to słusznie, nie naprawiając auta i w sumie według mnie nie postawił żadnej wiarygodnej diagnozy? Czy warto próbować odzyskać pieniądze np. przez Rzecznika Praw Konsumenta?
Komentarz