Potrzebuję pomocy, a raczej rady i komentarzy w pewnej sprawie, która wyszła w dniu wczorajszym (opis całej sytuacji poniżej)..
W Maju tego roku kupiliśmy w rodzinie VW Tiguan’a 2.0 TDI 140KM 4Motion R-Line z 2014 roku z przebiegiem 109k km. Auto kupione w salonie Skody w Mielcu na fakturę sprzedaży (auto wstawione w rozliczeniu). Po jego obejrzeniu i przeglądzie przedsprzedażowym w tym samym ASO zdecydowaliśmy się na jego zakup. Salon w ramach ustalonej ceny zrobił pełen przegląd wraz z wymianą oleju, filtrów, serwisem klimatyzacji, myciem, sprzątaniem i naprawą / wymianą wykrytych wad (uszkodzone wygłoszenie maski przez jakieś zwierzę, uchwyt na kubki i jakiś wężyk też nadgryziony przez tego samego gryzonia). Wszystko wymienione na oryginalne, udokumentowane wpisem w książkę serwisową i historię w ASO.
Po 3 miesiącach od zakupu, zdecydowaliśmy się na jego sprzedaż, gdyż osobie, dla której został kupiony po prostu źle się nim jeździło. Auto było za duże, za ciężkie, diesel (zawsze jeździła benzyną) itd.. (tak to niestety jest, jak namawia się kogoś do zakupu czegoś, czego nie do końca dana osoba chce, ale to moja nauczka na przyszłość). W ciągu tych trzech miesięcy Tiguan przejechał 3k km beż żadnych problemów, dodatkowo wymienione zostało łożysko w tylnym kole i łącznik stabilizatora (tym razem w ASO VW). Auto było w idealnym stanie, bez żadnych uszkodzeń, wad itp. Dbamy o samochody, a wszystko co należy naprawić / wymienić robimy u autoryzowanego dealera VW.
Samochód został sprzedany 9 Listopada człowiekowi, który oglądał go dwa tygodnie wcześniej. Kupujący umówił przegląd przed zakupowy w ASO VW, na który ostatecznie nie dojechał, gdyż zepsuł mu się jego samochód, ale po kolejnym tygodniu przyjechał ponownie i samochód kupił. Proponowaliśmy mu przegląd, jakąś diagnostykę, kanał, cokolwiek, aby sobie na spokojnie obejrzał całe auto, gdyż byliśmy pewni tego, co sprzedajemy, jednak ten nie chciał, wyciągnął gotówkę, spisaliśmy umowę kupna – sprzedaży i na tym temat się zakończył.
Wczoraj otrzymaliśmy telefon od tego człowieka, który poinformował nas, że samochód kilka dni temu nie chciał mu odpalić, a diagnostyka w ASO Skody stwierdziła uszkodzoną chłodniczkę recyrkulacji spalin i wycenił koszt naprawy na 4 tys. zł. I co najlepsze, oskarża nas o to, że sprzedaliśmy mu samochód z wadą ukrytą, przygotowany pod sprzedaż i oczekuje od nas partycypacji w kosztach naprawy! Co więcej, skarżył się też, że akumulator był również w kiepskim stanie i musiał go wymienić.. Dzisiaj zadzwonił ponownie informując mnie, że był u radcy prawnego i poinformował, że jeśli się nie dogadamy, spotkamy się w sądzie.
Odpowiedziałem grzecznie, że kupił samochód używany, który w chwili sprzedaży był sprawny, co sam potwierdził podpisem na umowie i nie poczuwam się do żadnego udziału w pokrywaniu kosztów. Nie wiem jak nim jeździł przez te 2 miesiące, jak go traktował, a usterka o której mówi mogła przydarzyć się w każdej chwili zarówno jemu jak i mi więc nie mamy o czym rozmawiać.
Mówił coś jeszcze, że wyciek musiał być od dłuższego czasu bo coś tam było zardzewiałe, ale nawet podczas przeglądu przed zakupem nie było szans na jego wykrycie, bo było to gdzieś głęboko i trudne do zobaczenia – takie pierd.. z próbą zrzucenia winy na mnie.
Gość kupił auto za 68 tyś. zł i zaproponował, że 66 tyś. będzie w takim wypadku odpowiednią ceną więc oczekuje, że zwrócę mu te 2 tyś. Nie chciało mi się więcej z nim rozmawiać zwłaszcza, że ciągle próbował mnie oskarżać i obwiniał tym wszystkim, ale akumulator przelał czarę goryczy.
Zakończyłem rozmowę informując go, iż skoro uważa, że to nasza wina i jest przekonany, że sprzedaliśmy mu auto z ukrytą wadą, czekam w takim razie na wezwanie do sądu i to on rozstrzygnie jak sprawa się zakończy.
Wiem, co sprzedałem, w jakim stanie, kiedy i że nikogo nie oszukałem. Jestem też pewny tego, że nie ma żadnych argumentów i szans, abym był oskarżony i zmuszony przez kogokolwiek do zwrotu kosztów za tą naprawę, ale z drugiej strony czy oby na pewno? Jakie jest wasze zdanie? Czy jest czym się martwić? Nie ukrywam, że wkur.. mnie tym telefonem i spierd.. humor na koniec roku
W Maju tego roku kupiliśmy w rodzinie VW Tiguan’a 2.0 TDI 140KM 4Motion R-Line z 2014 roku z przebiegiem 109k km. Auto kupione w salonie Skody w Mielcu na fakturę sprzedaży (auto wstawione w rozliczeniu). Po jego obejrzeniu i przeglądzie przedsprzedażowym w tym samym ASO zdecydowaliśmy się na jego zakup. Salon w ramach ustalonej ceny zrobił pełen przegląd wraz z wymianą oleju, filtrów, serwisem klimatyzacji, myciem, sprzątaniem i naprawą / wymianą wykrytych wad (uszkodzone wygłoszenie maski przez jakieś zwierzę, uchwyt na kubki i jakiś wężyk też nadgryziony przez tego samego gryzonia). Wszystko wymienione na oryginalne, udokumentowane wpisem w książkę serwisową i historię w ASO.
Po 3 miesiącach od zakupu, zdecydowaliśmy się na jego sprzedaż, gdyż osobie, dla której został kupiony po prostu źle się nim jeździło. Auto było za duże, za ciężkie, diesel (zawsze jeździła benzyną) itd.. (tak to niestety jest, jak namawia się kogoś do zakupu czegoś, czego nie do końca dana osoba chce, ale to moja nauczka na przyszłość). W ciągu tych trzech miesięcy Tiguan przejechał 3k km beż żadnych problemów, dodatkowo wymienione zostało łożysko w tylnym kole i łącznik stabilizatora (tym razem w ASO VW). Auto było w idealnym stanie, bez żadnych uszkodzeń, wad itp. Dbamy o samochody, a wszystko co należy naprawić / wymienić robimy u autoryzowanego dealera VW.
Samochód został sprzedany 9 Listopada człowiekowi, który oglądał go dwa tygodnie wcześniej. Kupujący umówił przegląd przed zakupowy w ASO VW, na który ostatecznie nie dojechał, gdyż zepsuł mu się jego samochód, ale po kolejnym tygodniu przyjechał ponownie i samochód kupił. Proponowaliśmy mu przegląd, jakąś diagnostykę, kanał, cokolwiek, aby sobie na spokojnie obejrzał całe auto, gdyż byliśmy pewni tego, co sprzedajemy, jednak ten nie chciał, wyciągnął gotówkę, spisaliśmy umowę kupna – sprzedaży i na tym temat się zakończył.
Wczoraj otrzymaliśmy telefon od tego człowieka, który poinformował nas, że samochód kilka dni temu nie chciał mu odpalić, a diagnostyka w ASO Skody stwierdziła uszkodzoną chłodniczkę recyrkulacji spalin i wycenił koszt naprawy na 4 tys. zł. I co najlepsze, oskarża nas o to, że sprzedaliśmy mu samochód z wadą ukrytą, przygotowany pod sprzedaż i oczekuje od nas partycypacji w kosztach naprawy! Co więcej, skarżył się też, że akumulator był również w kiepskim stanie i musiał go wymienić.. Dzisiaj zadzwonił ponownie informując mnie, że był u radcy prawnego i poinformował, że jeśli się nie dogadamy, spotkamy się w sądzie.
Odpowiedziałem grzecznie, że kupił samochód używany, który w chwili sprzedaży był sprawny, co sam potwierdził podpisem na umowie i nie poczuwam się do żadnego udziału w pokrywaniu kosztów. Nie wiem jak nim jeździł przez te 2 miesiące, jak go traktował, a usterka o której mówi mogła przydarzyć się w każdej chwili zarówno jemu jak i mi więc nie mamy o czym rozmawiać.
Mówił coś jeszcze, że wyciek musiał być od dłuższego czasu bo coś tam było zardzewiałe, ale nawet podczas przeglądu przed zakupem nie było szans na jego wykrycie, bo było to gdzieś głęboko i trudne do zobaczenia – takie pierd.. z próbą zrzucenia winy na mnie.
Gość kupił auto za 68 tyś. zł i zaproponował, że 66 tyś. będzie w takim wypadku odpowiednią ceną więc oczekuje, że zwrócę mu te 2 tyś. Nie chciało mi się więcej z nim rozmawiać zwłaszcza, że ciągle próbował mnie oskarżać i obwiniał tym wszystkim, ale akumulator przelał czarę goryczy.
Zakończyłem rozmowę informując go, iż skoro uważa, że to nasza wina i jest przekonany, że sprzedaliśmy mu auto z ukrytą wadą, czekam w takim razie na wezwanie do sądu i to on rozstrzygnie jak sprawa się zakończy.
Wiem, co sprzedałem, w jakim stanie, kiedy i że nikogo nie oszukałem. Jestem też pewny tego, że nie ma żadnych argumentów i szans, abym był oskarżony i zmuszony przez kogokolwiek do zwrotu kosztów za tą naprawę, ale z drugiej strony czy oby na pewno? Jakie jest wasze zdanie? Czy jest czym się martwić? Nie ukrywam, że wkur.. mnie tym telefonem i spierd.. humor na koniec roku
Komentarz