Ja z punktu widzenia pracodawcy uważam, że nikt nikogo nie przykręcił na wkręty do siebie, jak praca nie pasuje - proszę zmienić a nie narzekać, jak pracownik nie pasuje - też proszę zmienić.
Ja miałem od 1999r kierowcę. 13 lat stażu to sporo jak na prywatną firmę. Od 3 lat zaczęło się psuć coś tam. A to wóz nie pasował, a to trasy nie takie (jazda "na gwizdek" czyli klient dzwoni, to się jedzie) ale jako że miał do pracy 200 metrów to na robotę czasami czekał w domu, a były zawsze 3-4 dni w miesiącu że nie jechał w ogóle, do godzin pracy nie mógł się czepić bo od 8-16 tylko.
1580 netto podstawy - niezależnie czy w ogóle jest jakiś kurs czy nie + 50gr/km za przejechane w miesiącu więcej niż 3500km, a przejeżdżał średnio między 7000-8000tys. W miesiącu mógł zarobić na rękę ok. 3500zł.
Non stop słyszałem, że:
"tam to płacą 4500 podstawy", "u tego to na europie wyciągają po 8000" "u tamtego to chłopaki mają nie mniej niż 5 koła za tą samą robotę"
samochód palił coraz więcej, ciągle było coś nie tak. Paliwo z początkowych 22l/100km wzrosło do 30l/100km
W końcu poprosił od dwa tygodnie wolnego - OK. Nie pytałem po co, potrzebny urlop to proszę. Potem zwolnienie i tak 3 miesiące się przebujał. W tym czasie zaczęły wychodzić różne wałki na wierzch.
Innemu kierowcy wóz zaczął nagle palić normalnie, myjnia przestała kosztować 50zł tylko 30zł, pracownik ze stacji paliw do innego kierowcy z ironią rzucił "a co, tamtego już wyjebali za to lanie do baniek?", do tego klienci zaczęli dzwonić i pytać dlaczego ten kierowca a nie stary już jeździ i czy tamten jeszcze będzie przyjeżdżać??
Doszło do tego w sumie kilkanaście mniejszych i większych grzechów.
Ale jakby tego było mało, sąsiad tego kierowcy - taksówkarz, zaczął pytać nowego kierowcę "czy nie mają oszczędnosci" - wcześniej nawet się nie zająknął, bo u sąsiada zawsze było
Wrócił z urlopu, spotkaliśmy się, zaczął od jakichś pretensji że ludziom mówię że on już nie pracuje u mnie, to mu powiedziałem że nie pracuje - oczywista się spienił na maxa i sądem straszył, ale jak mu pokazałem kartkę z wypisanymi haczykami na niego to inny chłopak się zrobił.
Jak podliczyłem to na samym paliwie jebał mnie miesięcznie na jakieś minimum 2500pln.
Panowie, zawsze będzie tak że pracownik zły, że szef zły. Ale zauważcie, że więcej ludzi narzeka na pracodawcę niż na pracownika.
Czasami się pytam - to po co tam robisz skoro "takie grosze" jak mówisz zarabiasz, gdzie indziej dostaniesz więcej!
U mnie z całej tej sytuacji wynikło tyle, że pozbyłem się człowieka który nadużywał mojego zaufania. Dowiedziałem się, że inni też nie są świeci. Teraz pozostaje mi tylko bardziej pilnować pracowników, nie ufać tyle, kontrolować nieco więcej i po prostu pilnować swego.
Piramida do swojego pracownika widać ma jakiś żal, pewnie to był kluczowy pracownik lub jeden z podstawowych i stąd te posty, bo jakby to był jakiś "bolek" to by olał sprawę.
Ja miałem od 1999r kierowcę. 13 lat stażu to sporo jak na prywatną firmę. Od 3 lat zaczęło się psuć coś tam. A to wóz nie pasował, a to trasy nie takie (jazda "na gwizdek" czyli klient dzwoni, to się jedzie) ale jako że miał do pracy 200 metrów to na robotę czasami czekał w domu, a były zawsze 3-4 dni w miesiącu że nie jechał w ogóle, do godzin pracy nie mógł się czepić bo od 8-16 tylko.
1580 netto podstawy - niezależnie czy w ogóle jest jakiś kurs czy nie + 50gr/km za przejechane w miesiącu więcej niż 3500km, a przejeżdżał średnio między 7000-8000tys. W miesiącu mógł zarobić na rękę ok. 3500zł.
Non stop słyszałem, że:
"tam to płacą 4500 podstawy", "u tego to na europie wyciągają po 8000" "u tamtego to chłopaki mają nie mniej niż 5 koła za tą samą robotę"
samochód palił coraz więcej, ciągle było coś nie tak. Paliwo z początkowych 22l/100km wzrosło do 30l/100km
W końcu poprosił od dwa tygodnie wolnego - OK. Nie pytałem po co, potrzebny urlop to proszę. Potem zwolnienie i tak 3 miesiące się przebujał. W tym czasie zaczęły wychodzić różne wałki na wierzch.
Innemu kierowcy wóz zaczął nagle palić normalnie, myjnia przestała kosztować 50zł tylko 30zł, pracownik ze stacji paliw do innego kierowcy z ironią rzucił "a co, tamtego już wyjebali za to lanie do baniek?", do tego klienci zaczęli dzwonić i pytać dlaczego ten kierowca a nie stary już jeździ i czy tamten jeszcze będzie przyjeżdżać??
Doszło do tego w sumie kilkanaście mniejszych i większych grzechów.
Ale jakby tego było mało, sąsiad tego kierowcy - taksówkarz, zaczął pytać nowego kierowcę "czy nie mają oszczędnosci" - wcześniej nawet się nie zająknął, bo u sąsiada zawsze było

Wrócił z urlopu, spotkaliśmy się, zaczął od jakichś pretensji że ludziom mówię że on już nie pracuje u mnie, to mu powiedziałem że nie pracuje - oczywista się spienił na maxa i sądem straszył, ale jak mu pokazałem kartkę z wypisanymi haczykami na niego to inny chłopak się zrobił.
Jak podliczyłem to na samym paliwie jebał mnie miesięcznie na jakieś minimum 2500pln.
Panowie, zawsze będzie tak że pracownik zły, że szef zły. Ale zauważcie, że więcej ludzi narzeka na pracodawcę niż na pracownika.
Czasami się pytam - to po co tam robisz skoro "takie grosze" jak mówisz zarabiasz, gdzie indziej dostaniesz więcej!
U mnie z całej tej sytuacji wynikło tyle, że pozbyłem się człowieka który nadużywał mojego zaufania. Dowiedziałem się, że inni też nie są świeci. Teraz pozostaje mi tylko bardziej pilnować pracowników, nie ufać tyle, kontrolować nieco więcej i po prostu pilnować swego.
Piramida do swojego pracownika widać ma jakiś żal, pewnie to był kluczowy pracownik lub jeden z podstawowych i stąd te posty, bo jakby to był jakiś "bolek" to by olał sprawę.
Komentarz