Zamieszczone przez BADYL
Polska to kraj ludzi, którzy za 8h pracy (w której tak na prawdę efektywni są przec 4,5-5h) chcieliby utrzymać pięcioosobową rodzinę, co 3-4 lata zrobić remont w domu, jechać zimą na tydzień ferii a latem na dwa tygodnie.
Ale ani tu ani tam to nie jest możliwe. Tam może masz większą motywację, bo zrobiłeś milowy krok i głupio się wracać, z resztą jak nie teraz to kiedy?
Jeśli tu nie byłeś bystry, nie lubiłeś ryzyka, nie podejmowałeś decyzji które by mogło stanowić o całej twojej przeszłości - to i tam życia nie zmienisz.
Czasami jak czytam posty 30-parolatków że chcą coś zmienić, to się dziwię, że dopiero teraz. Ale w sumie nie powinno to dziwić.
Mi ojciec z matka od zawsze, że przygotowanie do dorosłego życia to nie studia czy matura. To każdy dzień twojego życia od mniej więcej 9-10 roku życia.
I to rodzice powinni nam przekazywać jako wartość życiową.
Mnie starzy gnali do nauki ale i roboty nie szczędzili, ale zaufanie mieli do mnie zajebiste.
Bo mnie tak wychowali, żebym był wykształconym łobuzem który głupot życiowych nie robi. Efekt był taki, że jak miałem kilkanaście lat to spokojnie prowadziłem w zakresie technicznym firmę mojemu staremu.
Każdy teraz myśli, że kazik cwaniak bo dostał firmę od starego - otóż nie panowie, ja działam w zupełnie innej branży niż stary, mając niewiele ponad dwadzieścia lat spakowałem którejś soboty swoje rzeczy do walizek i wyprowadziłem się.
Tak, po prostu poszedłem na strych po walizki, po drodze ściągnałem ubrania ze sznurków, spoakowałem ubrania, trochę rzeczy osobistych, jakieś książki, wpakowałem do samochodu i tyle. Zacząłem nowe życie.
Pół roku sobie siedziałem tu i tam, zastanawiałem się co mam robić w życiu. Miałem trochę cashu który zarobiłem w wakacje, na młodzieżowym handlu, na krętactwach a i na grubszym kombinowaniu - a że byłem z tych co lubią odłożyć i pomnożyć to jako dwudziestoparolatek miałem tego trochę. No i zaryzykowałem z własną działalnością i jakoś poszło. Czasami siedzę i zastanawiam się, co by było gdybym wtedy wyjechał bo miałem takie pomysły, ale z perspektywy czasu uważam, że w moim przypadku byłby to głupi pomysł.
Co do pomocy rodziców/rodziny - największą pomoc jaką dziecko może od starych dostać to nie pieniądze chociaż te tez są bardzo ważne, ale dobre wykształcenie, szacunek dla samego siebie i innych, wiara we własne siły i możliwości, kultura osobista i chęć poznawania życia i świata.
Bez tego dzieciak będzie ograniczony jak świnia w chlewie i przeżyje życie w przeświadczeniu, że ja to mam ciężko i życie mnie doświadcza.
a szkoda to wilę by ułatwiło :wink:
I tym sie pocieszam
ops: pozdrowinka Panowie 

zadzwonił do mnie mój kumpel "Grucha", który mieskza i pracuje w Irlandii. Sprowadził tam zonę i dziecko. Za granicą jest już od kilku lat. Próbowal nawet wrócić, ale zbytnio przyzwyczaił się do "tamtego" standardu więc spakował rodzinę i wyjechał. Kumpel jest kierowcą, a żona pracuje na stacji. On ma 3000tys ona 1100euro. Właśnie załatwia kredyt na zakup domu 100tys euro wykończony z meblami. Rata 450euro na 15 lat, ale 15% wkładu. Dom 200m.
koszta wynajmu mieszkania duże (1200E + oplaty => ~1500E miesięcznie). Mógłbym tu wiele napisać ale nie chodzi mi o to abyście poznali historię mojego życia tylko aby osoby zastanawiające się nad wyjazdem uświadomiły sobie 1 rzecz:
Komentarz