Ja czasami otwieram drzwi jak stoję w korku... Napewno długo tak nie pojeździ. jak nie skasuje siebie to kogoś innego. W pewnym momencie widać jak samochody stoją przed pasami a on mimo ograniczenia przez inne samochody widoczności przejechał przez nie nawet nie hamując
Filmik jak filmik - można oglądać, bo i tak zaskakujące że da się tak zrobić. Na mnie jednak zrobiła wrażenie muzyczka fajna lekka muzyczka, połączona z techniawą MNIE SIĘ PODOBA :-)
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=yKfkxVH6Ljc[/youtube]
Jeśli ktoś zna więcej takich kawałków (taka lekka i wesoła techniawka), to chętnie poznam tytuły :-) Bo to już pewnie cały świat zna:
Wczoraj śmialiśmy się z dziadkiem do utraty tchu. Dziadek wygrał.
Idzie turysta w górach. Patrzy, a tam siedzi przed chatą baca i całuje się po rękach.
- Baco, co wy robicie - pyta turysta
- To jest gra wstępna. Będę się za chwilę onanizował.
- Dlaczego w Rumunii wyginęły łabędzie?
- Bo rumuńskie dzieci szybciej dopływały do chleba.
Czym się różnią żydzi od czarnych?
Żydzi jeździli na obozy a czarni na kolonie.
Płyną ślepy i bezręki łódką...
Bezrękiemu wypadło wiosłow połowie drogi i mówi: -no to żeśmy kur.wa dopłyneli...
...a ślepy wysiadł
Wraca mąż z delegacji trochę wcześniej niż zawsze. Wchodzi do sypialni, a tam w łóżku leży obcy nagi facet. Pyta się go:
- Gdzie moja żona?
A on odpowiada przerażony:
- W łazience, bierze prysznic.
Mąż na to:
- Ja schowam się w szafie i zobaczę co żona zrobi, a Ty bądź cicho.
Wraca żona w podomce i mówi do gościa w łóżku:
- Bierz mnie teraz, mocno, brutalnie aż się posikam...
- Otwórz szafę, to się posrasz.
Siedzi Mietek u Heńka i popijają sobie wódeczkę. Nagle Mietek pyta Heńka:
- U Ciebie na ścianie wisi metalowa miska?
- To jest zegar z kukułką - odpowiada od niechcenia Heniek.
- Jak to zegar z kukułką?
- Zobaczysz...
W tym momencie Heniek podnosi ze stołu pustą już butelkę od wódki, bierze zamach i rzuca w wiszącą miskę. Zza ściany słychać:
- Ku... ku... ku***a, jest wpół do czwartej rano.
Idzie ksiądz polną drogą, przechodzi obok skromnego gospodarstwa. Patrzy, a tam chłop coś z desek kleci.
Ksiądz zagaduje:
- Pochwalony drogi parafianinie, nad czymże tak ciężko pracujesz?
- A ku*wa, kibel nowy stawiam, bo się stary roz*ebał.
- O, mój drogi! A nie mógłbyś tego tak trochę owinąć w bawełnę?
- Co mam owijać w bawełnę? Dechami opie*dolę naokoło i ch*j!
Dlaczego zięć zakopał teściową zostawiając dupę na wierzchu?
- Żeby mieć stojak na rower.
Blondynka dzwoni do warsztatu samochodowego:
- Coś mi spod auta kapie, takie ciemne, gęste...
- To olej.
- OK, no to oleję.
Tłumaczenie wywiadu jakiego Dr. Paulo Ubiratan ze szpitala w brazylijskim Porto Alegreon, którego udzielił On lokalnej telewizji. I który od wielu miesięcy jest rozsyłany, powielany, komentowany i chwalony przez miliony mieszkańców Ameryki Łacińskiej:
- Ludzkie serce jest tak zaprogramowane, aby uderzyć określoną ilość razy. Nie marnujmy więc tych uderzeń na ćwiczenia. Wszystko się przecież zużywa. Twierdzenie, że sport to zdrowie
jest tak samo trafne, jak sugestia że szybka jazda samochodem przedłuży jego sprawność. Chcesz żyć dłużej? Zrób sobie siestę!
- A co z mięsem? Czy rzeczywiście dla zdrowia należy jeść jak najwięcej owoców i warzyw?
- Zastanówmy się nad logistyką pokarmu. Co je krowa? Trawę i kukurydzę, prawda? To przecież rośliny. Zjedzenie befsztyka jest więc niczym więcej jak bardzo efektywnym wprowadzeniem warzyw do naszego organizmu. A że nasze trawienie wspomaga jedzenie produktów zbożowych, od czasu do czasu warto też posilić się drobiem.
- A czy należy ograniczyć spożycie alkoholu?
- W żadnym wypadku! Wino robi się przecież z owoców. Z kolei brandy, czy cognac to przedestylowane wino, co oznacza nic więcej jak to, że z wyjściowych owoców zabiera się więcej wody, aby człowiek mógł je jeszcze lepiej wykorzystać. To po prostu skondensowane owoce. Z kolei piwo to produkt zbożowy. Trzeba je pić!
- Jakie są korzyści z regularnych ćwiczeń fizycznych?
- Tak jak już mówiłem: nie marnujmy serca. Nie należy naprawiać czegoś, co nie jest zepsute. Skoro się dobrze czujesz, to po co sobie komplikować życie. 15 minut seksu dziennie jest więcej niż wystarczające do utrzymania formy.
- A co ze smażelinami? Ostatnio mówi się dużo o ich szkodliwości.
- Nie, jeśli używamy oleju roślinnego. Produkty pochodzenia roślinnego są podstawą zdrowego żywienia.
- No ale ćwiczenia pomagają na pewno w odchudzaniu?
- Z tym też trzeba uważać. Bowiem intensywnie ruszane mięśnie mają przecież tendencję do wzrostu. Zobaczmy na takie wieloryby. Żywią się tylko planktonem, piją tylko wodę, cały czas się ruszają i jakie są grube! Poza tym pamiętajmy: zając cały czas biega, skacze ale żyje maksymalnie 15 lat. Z kolei żółw nie skacze, nie biega, porusza się powolutku, nic nie robi i żyje nawet 450 lat. Gdyby dużo chodzenia było zdrowe, to listonosze żyliby wiecznie!
- A co z czekoladą?
- Toż to kolejna roślina! Kakao jest wspaniałym pokarmem powodującym uczucie szczęśliwości. Jedzmy go jak najwięcej! I pamiętajmy. Życie nie powinno być podróżą do grobu w trakcie której tracimy czas na to, aby dotrzeć do niego cało i zdrowo, z atrakcyjnym, dobrze zachowanym ciałem. Znacznie lepiej poruszać się po tej drodze z piwem i chipsami w ręku, z dużą ilością seksu i nad grób dotrzeć wycieńczonym i zużytym, ale z okrzykiem: Było warto! Cóż to była za wspaniała podróż!
Była 4. 30 gdy Józek odpalił swego wiernrgo konia, przetarł lampy, poprawił w kabinie świecącego michelina pieszczotliwie go strzelając w czoło, wrzucił bieg... i poszły konie po betonie.
Nie ma już odwrotu..
Jean Kotlet'en francuski policjant patrolujący autostrady był jakiś poddenerwowany już od 4. 30 rano. Nie spał. wiercił się. Czuł niepokój...
Józek zapinał biegi rozpędzając jelonka do granic możliwości - silnik jęczał sympatycznie, skrzynia wołała o pomstę do nieba, michelin się kulił na desce i jakby mógł to by się zesrał ze strachu... no ale nie mógł to się tylko kulił.
Do granicy PL-D dotarli po 2 dniach walki.
Niemcy jak zobaczyli jelonka myśleli że cofnęli się w czasie - podobno jak mówił kumpel który jechał tam 3 dni później dwóch z nich stało jeszcze z całkiem wyschniętymi gębofonami... nie potrafili ich już zamknąć. Nie będą już nigdy tak miłymi gestapowcami jakimi byli.
Jelonek łapał oddech na ałtobanie. Michelinowi odechciało sie srać a Józek bał sie że bez dziur i trzęsawki zaśnie za szybko a jelonek mu zgłupieje.
Darli prawym pasem do przodu pożerając km. Klepsydra nazywana Tacho pomału sie kończyła.. a wiec czas na postój..
Zaparkowali na grzędzie wśród elity transportu... same scanie, many, volva...
Józef rozstawil kuchnie gazową co ja wziął z domu (czteropalnikowa z piekarnikiem) podłączył butle i pichci.
Ludzie się zbierają... patrzą... i doszli do wniosku że to jakiś film wojenny kręcą albo jakaś kamera ukryta. Pobiegli więc sie przebrać w najlepsze ciuchu i zarzucić pomadę na kudełki.
Józek zjadł bigos co go sobie przygotował na parkingu - lekko przedłużył pauzę, ale niewiele - i dalej w trasę.
Jean Kotlet"en już o 10 rano miał sracz. kę... a nic nie jadł jeszcze. Czuł jakby... kapuste?
Nieee... na pewno mu sie wydawało.. przecież nie jada kapusty.
Czuł jakiś niepokój...
Jelonek leciał z góry juz 2 km, budziki pozamykane na 90 km/h... szybka decyzja czy zmieniac pas na lewy... wyprzedzać? Wyprzedzał... wyprzedzał... wyprzedzał... aż do końca góry.
Potem szybki remoncik.
Nieduży.
Nie takie remonciki się robiło na drodze.
Jean Kotlet"en miał zamiast zwieraczy jakiś syfon... to NERWY... ale skąd?
Józefin już pędził w stronę francuskiej granicy.
Znów pauza. Tym razem bigosik na zimno. Znów gapie. Znów fani myślący że kręca film i to coś co tutaj stoi to właśnie wyjechało na moment z muzeum i ż eto musi być jakaś podpucha albo żart.
Po bigosie był mały remoncik i dętka.
Cały parking ludzi i wszyscy przyszli zobaczyć jak się to robi. Było 4 wulkanizatorów... ale oni bez maszyny, na parkingu to co najwyżej umieją przebić dętkę. Ale żeby naprawić? McGiver?
Były zdjęcia z jelonkiem.
Jak odjeżdzał wszyskie kobiety płakały.
Dwie wpadły w histerię - jedna otworzyla sobie żyły, a druga poprzysięgła ze albo Józef w jelonku albo żaden inny. Klasztor.
Jelonek mknąl w stronę granicy D - F.
Jean Kotlet"en miał skurcze brzucha i juz 6 raz stawał na poboczu i wylatywał w krzaczory ze ściśnietymi pośladkami.. co jest? myśłał. Od 3 dni nic nie jem a sram na wiadra. Lekarz powiedział ze to nerwy, ale przed czym??
Józek dał prztyczka michelinowi. Co się bujasz michelin? zagaił przyjacielsko.
Jean Kotlet"a gryzła ściółka w dupe.
Jelonek ryczał wydechem.
Jean Kotlet"en nie miał już Reginy. Igliwiem się nie da...
Jozek zgłośnił Kaję Paschalską.
Jechał...
Tymczasem właściciel firmy przewozowej - Zbych, która wysłała Józka jelonkiem do F był bardzo zdenerwowany. Nie mił zadnych informacji od Gonza. MUSIAŁ wiedzieć co sie dzieje bo jeszcze przegra zakład...
"Ty, a może się założymy że twoja najnowsza Scania nie dotrze na KAzachstan?" podpuszczł kumpel Zbycha.
" A może puszcze jelonka do czech, co? przebijał Zbych
"Do czech? hehehe"
"dobra do Niemiec" postawił sie Zbych
"Ale do Francji nie dasz rady, spękasz Zbychu!"
"Co?? JA spękam?! JA nigdy nie pękam!! Jelcz poleci do Francji! I jeszzce wypakuję go fajkami! I jeszcze pojedzie Jozek!"
"Jezuuu... Zbychu, nie przesadzaj... już wiem ze masz jaja... fajki to pół biedy... ale Jozek? Przecież on nie ma prawa jazdy!" wystraszył się kumpel
"Właśnie dlatego!" Zbychu jak coś powiedział to powiedział. Z tego był znany..
Jozek beknął... oho... ktoś mnie wspomina - pomyślał. Jakie to miłe.
Za pół godziny granica...
Jean Kotlet"en nie miał już czym sra. ć. Nerwy go zżerały. Nie poznawał siebie...
Jelonek ciągnął ostro pod góre. Na jedynce. Jozek się odprężył - i tak do końca góry nic nie zrobi.. w lustra nie ma co patrzeć bo tam dym jak po Hiroshimie. Euro 7 ostro przerabiało szkodliwe substancje na z pewnościa przyjazne dla środowiska. Tylko czarno jak po pożarze fabryki gumy...
Granica.
Jean Kotlet"en zemdlał.
Jozek zajarał blanta. Musze sie odpręzyc... dobre zioło zabucham i wjeżdzam.
Zbychu pił z nerwów.
Kumpel Zbycha dał na mszę.
Michelin się gibał na desce.
Wjeżdzają.
Francuski posterunek wygasił światła. Jak za okupacji...
Strażnik wyszedł.. zobaczył jelonka... wrócił sie.. wyszli we trzech. Podeszli do Jelcza ntrzymając sie za ręce - odważni jak to francuzi - popatrzyli w góre.
Michelin!!
Francuskie uśmiechy rozjaśniły francuskie twarze.
Jozek wyjął dokumenty i podał im. Trochje się denerwował czy prawo jazdy które sobie wydrukował w domu na drukarce atramentowej przejdzie kontrole... no i certyfikat EURO 7. Sam wymyślił druk. Był dumny.
Francuzi udają że czytają - kłóje ich tłusty napis EURO 7.
Jean Kotlet"en wymiotuje.
Zbychu zakąsza śledzikiem.
Kolega Zbycha biczuje plecy łańcuchem z poczucia winy.
Jozek zapala następnego blanta.
Zaciąga sie.
Francuz patrzy... i kiwa żeby mu dać macha.
Zaciąga się.
Podaje dalej. Francuzi buchają i uśmiechają się.
Jozek się uśmiecha.
Michelin się giba na desce.
Jest zaje. biście. O to chodzi.. o to chodzi... luzik.
Francuzi śmieją sie i kiwają - wjeżdzaj...
Jozek wbija bieg... jelonek rusza.
Dym wydobywający sie z rury pod obciązeniem silnika zabija dwóch francuzów. Trzeci na zawsze pozostanie głuchoniemy..
Wjechał
Jelonek zdobył Francję! Kur. wa!
Jozek się śmieje.
Jean Kotlet'en wydaje ostatniego bąka i umiera.
Jelcz dotarł do Francji. Udało się.
Jozek zajechał na najbliższy parking.
Bigosu już nie ma.
Znów gapie i fani. francuzki robią tak językiem do Jozka... jakoś tak dziwnie... jakby coś lizały. Jozek myśli że to jakaś tutejsza forma powitania to też wywala jęzor i trzepocze.
Francuzki mdleją.
Jozek wziął z kabiny nóz i małego wypchanego chomika i ruszył z parkingu w stronę lasu.
Znalazł błoto i wypaćkał sobie twarz i ręce.
Zaczyna się polowanie...
Dwie godziny się kręcił po lesie szukając zwierzyny. Znalazł francuską kunę leśną drzewną. Zastygł...
Kuna żre żołędzie i nie wie co ją spotka... jeszcze..
Jozek się przyczaił jak wąż w pomidorach..
Kuna żuje.
Michelin się przestał gibać.
Jozek powoli wyciąga wypchanego chomika ze swojej myśliwskiej torby... powoli...
Kunie się odbija... Kur. wa - myśli kuna.
Jozek powoli się podnosi.
Kuna kątem oka go dostrzega... włos się jej jeży na klacie (francuskim kunom leśnym drzewnym zawsze sie jeży włos na klacie w przeciwieństwi do kun właściwych - im na grzbiecie)
Kuna zastyga
Jozek nagle jednym szybkim ruchem jak miecz samuraja podnosi chomika i krzyczy "puuu!" - zawsze jak się poluje z chomikiem na francuską kunę leśną drzewną należy krzyknąc "puuu!"
Kuna mdleje.
Jozek spokojnie podchodzi i pukając ją kijem w główkę gasi ją do końca.
Dla pewności żeni jej kozika pod żebro i podrzyna gardło.
Nie będąc jeszcze pewnym czy francuska kuna leśna drzewna na 100% już odeszła, zatyka jej palcami nozdrza na 5 min.
Potem zabiara kunę na barana i wraca.
Tłum szaleje.
Francuzki już 7 razy miały orgazm, a teraz mają następny.
Jozek wyciąga kuchenkę czteropalnikową i opala kunę nad gazem. Przyżadza ją szybko w żołędziach co je znalazł w zołądku kuny... i zaprasza 3 francuzki na obiad.
Wszystkie mdleją.
Jozek pochłania kunę a francuzki wstają i mówią że chcą zawsze być z Jozkiem i jego wiernym jelonkiem i móc pyrkać michelina żeby się gibał i w ogóle...
Jozek się zgadza.
Francuzki mdleją.
Tłum szaleje.
Jozek rusza z trzema francuzkimi nimfomankami które juz sie ocknęły.
Kierunek Paryż...
Zbuchu dowiedział się z wiadomości co sie dzieje i pije ale teraz już z radości.
Jelonek dogina na Paryż.
Jest booosssssssko!
Remoncik... kur. wa! Jelonek musiał w tej chwili...
Ale przyzwyczajny Jozwa nie załamuje rąk - wyciąga Małego Naprawiacza Jelczy w Trasie - MNJWT i zabiera sie do działania.
Francuzki są najarane blantami, na Jozka, a nawet na michelina.
Jozef uporał się z tą drobną usterką w 16 godzin i już są gotowi gnać dalej...
Jozek postanowił przez Paryżem zdrzemnąć się troszkę. Zawinał na parking. Francuzki ciągle to samo wywijają jezykami...
Michelin już się swieci cały.
Jozek też.
A im mało.
Jozek mówi - "a teraz idę spać. a wy będziecie cicho i dość lizania, jasne?"
łi łzz
Jozek walnął się na wyrko... zamknął oczy... spokój...
... cisza...
śni mu się jakiś francuski policjant z rozwolnieniem...
głupi sen...
sra i sra... co jest? nigdy mu sie nie śnił srający francuski policjant!
sra na mokro.. bryzga... Jozek czuje ze też jest mokry...
... wilgotno wszedzie, ...
.. a ten sra...
Jozek otwiera 1 oko - policjant już nie sra, ale dalej wilgotno...
*. a
3 francuski znowu go liżą... o ja pier. dole!
w sumie fajnie...
ale ile można...
w sumie można...
Jozek zamyka oko i udaje ze spi.. nie będzie przeszkadzał...
jest bossssko...
Rano przyrzadza reszte kuny i... Paryż!
Jozek odpala maszynę, francuski coś szwargoczą i się jak zwykle liżą, michelin zaczyna się gibać, Wiraż nadaje Kaję PAschalską, proporce sie kołyszą...
... i du. pa...
.. dętka..
Francuzki przechodza do konkretów a Jozek bierze Małego Wulkanizaora i też bierze sie za konkrety.
Ruszają.
Paryż
Jozek po 8 godzinach kluczenia, 2 dętkach i 17 hamburgerach podjechał pod bramę gdzie miał oddac towar.
Podjeżdza do budki wartownika... podobny do tego ze snu co s**ł...
"Otwieraj kmiocie bo mam towar a nie mam czasu!" - huknął Jozek, a francuski zrobiły po 3 młynki językami.
Strażnik popatrzył i pojawił sie strach w jego oczach - pobiegł podnieść szlaban.
Jelonek wjezdza a strażnik z telefon i do prezesa - "szefie jakiś ostry herbatnik przyjechał, fura dla prawdziwego twardziela, 3 nimfomanki i michelin!"
"to on.. " szepnał szef i zbladł...
Jozek postawił jelonka, klepnął michelina a potem każda francuzke i poszedł zanieść papiery.
Przyszli kolesie rozładować towar.
Uklękneli jak zobaczyli jelonka...
Otworzli naczepę.
Jozek uklęknął.
CAŁA NACZEPA FAJEK!
PO DACH!
A on skręca blanty...
Zaczeli rozładowywać a Jozek poszedł do kibla... rozwolnienie po tym co zobaczył na naczepie przyszło jak tajfun.
Megatajfun.
Michelin jakby mógł też by sie zes**ł ale nie może..
Francuzki znów jarają i się liża..
SkoNczył sie zapas Reginy.
Czas wracać do kraju..
Jozek załatwił papierki, naprawił dętkę klepnął michelina i w drogę z powrotem.
W tym magazynie do dziś śa zdjęcia jelonka z michelinem i Jozkiem... i z francuzkami.
Do dziś nie wierzą..
Wartownik do dziś powtarza to jak go opier. dolił Jozek. Jest gwiazdą każdego przyjęcia.
Nikt mu nie wierzy.
Tymczasem Jozek popędzał konie na wschód.
Zbychu liczył kase co ją wygrał w zakładzie z kumplem.
Kumpel się powiesił na łańcuchu do biczowania.
Francuzki... no co mogą robić?
Michelin się giba.
Wracają.
Na pusto jelonek pod góre idzie na dwójce.
NA DWÓJCE!
Szaleńsssstwo.
Dymu jest 5 razy więcej ale jak idzie! Na dwójce!
Francuzki tak sie podnieciły tą informacją ze jedna się od lizania odwodniła.
Michelinowi az sie zakreciło od gibania.
NA DWÓJCE!
Jak Jozek powie to na bazie... nikt mu nie uwierzy.
Jozek zawija na parking szybko. Raz, że trzeba coś zjeść a dwa ratować francuzkę która sie od lizania odwodniła. Szybko ją wywleka na asfalt, poi wodą i robi ustausta. Pozostałe francuzki znów sie podjarały.
Michgein sie giba z radości.
Jozek robi ustausta, a potem opiera rece na klatkę francuzki i chce zacząc masaż serca... coś nie gra...
ku. rwa
ona ma włosy na klacie!
Jozek sprawdza niżej - pyton.
o ja >cenzura<. ole
to facet!
Michelin zastyga bez ruchu
Dwie francuzki przestają sie lizać.
Jozek wstaje, podchodzi do nich i sprawdza czy to faceci czy kobiety.
Kobiety.
Fajnie...
Znów sie podjarały..
Michelin w szoku dalej nieruchomy.
Jozek wyciąga zupki chińskie, dodaje tyrolską i już są kotlety schabowe. Francuzki się zajadają, a Jozek kombinuje co zrobić z ciałem.
Na parking wjeżdza czarne BMW, wysiada 4 kolesi i zapala fajki. Jozek skręca blanta i podchodzi do nich.
Francuzki miękną w kolanach..
Michelin sie poci..
Jozek idzie..
Kolesie patrza i zaciągają dym w płuca.
haj - mówi Gonzo
hałarju - kolesie
aj mam łan body ludzkie na sold - Jozek
ooo - miłe zdziwiwnie kolesi
jes jes - Jozek podaje blanta
wifil kostet to body - kolesie z zainteresowaniem
trochu staff oraz ten tałsend w keszu drahmy - rzuca Jozek i wali uśmiech
w parjatku - kolesie są zachwyceni
Jozek inkasuje naeżność, kolesie biorą faceta francuzke, który zdazył sie ocknąć i obiecują mu zabawę. Francuz nieświadomy, nieznając rosyjskiego uśmiecha się...
Bedzie bossssko
Jozek pakuje harem i odpala jelonka.
Ku. rwa
Dętka..
Już się łatki kończą.
Mały Wulkanizator znów w akcji...
Spocony Jozek wskakuje do wyklimatyzowanej kabiny z wylizanymi francuzkami i wygibanym michelinem i odpala jelonka. Czas się już wypełnił - dość pier. dół, czeka droga.
Poszczególne biegi wchodzą niemal gładko... niemal wchodzą...
... no dobra...
.. trzeba przyj. ebać ze 100 niutonów żeby weszły... ale jest git
proporce się huśtają..
Kaja wykrzykuje z Wiraża że "Chinka cziki cziku linka" to jej największa przyjaciółka
francuzki jarają zioło i coś gadaja...
Jozek się uśmiecha...
Jelonek drze na wschód
Jozek postanawia nie zwalniać na granicy F-D jak nikt nie będzie się patrzył..
Michelin nadal przeżywa że tamta francuzka to był jednak francuz...
Jozek też przeżywa i się zastanawia czy ja/jego przeleciał czy nie... jednej nie przeleciał... chyba jej/jego... a może... raz był seks analny... nie pamiętam, nie pamiętam-myśłi Jozek-za dużo jaram... a z resztą... michelin nie umie mówić a franuzki komu mają opowiedzieć?-pociesza się Jozek...
Jelonek pochłania km
Granica...
Nikogo nie ma...
Walimy na chama
Nikogo nie ma..
Nikogo...
Przelatują granicę...
Niemcy
Jozek oddycha z ulgą
Michelin się chyba gibnął... może wróci do siebie
Nagle wyskakuje z krzaczorów jakiś koleś w czapce i macha lizakiem
Ku. rwa!!
Jozek staje na pe**ale hamulca!
Jelonek jedzie...
Zanim tarcie okładzin zrobiło swoje minął z 5 słupków po 100 m każdy..
Jelonek ma dobre hamulce... jak na Jelcza i lata '70 te..
Z tyłu dyskoteka... niebiesko
Jozek wysiada i patrzy..
BAG
Bundes Autobahn Gestapo
O boże...
Z pewnością ich dziadkowie służyli na wieżyczkach wartowniczych..
Gonzopostanawia pokazać kto wygrał pod Grunwaldem..
Guten Tag - gestapowiec
Dzień dobry - twardy Jozek
Dzień dobry - gestapowiec
Jezuu, on mówi po polsku - Jozkowi szczęka odbija się od śródstopia..
Jestem polakiem - uśmiecha się polski gestapowiec - proszę o dokumenty.
Jozek wyciąga papiery, certyfikat EURO 7 itd i podaje. Dwóch pozostałych niemców coś sobie pokazuje na jelonku.
Strasznie długo pan hamował.
Wystraszył mnie pan i chciałem uciec.. mój dziadek był powstańcem, mam taki tik że jak widze niemiecki mundur to wieje - Jozek wali głupa.
Rozumiem. Wie pan że EURO 7 nie ma? - pyta z zaskoczenia inspektor
W polsce już jest - mamy tyle mocznika i nawozu że już mamy, dawno pana w kraju nie było. Teraz Jelcz produkuje najbardziej zaawansowane technologicznie ciężarówki - tylko specjalnie i dla kamuflażu tak wyglądają.
? Dlaczego specjalnie?
Wie pan... UE daje kasę, a przecież nie da jak niemcy będa zamykać własne fabryki i kupować polskie ciężarówki... a tak... rozumie pan - Jozek galopuje w rozmowie
Polski niemiec patrzy i nie wie czy kazać go aresztować czy śie śmiać... a może to prawda...
Napina twarz myśleniem...
.. postanawia...
... postanawia... wezmę go na najbliższy serwis jelcza i sprawdzę - myśli błyskotliwy polski niemiec.
Jozek odpala blanta... zaciąga się - Chcesz? - mówi do inspektora
Ja?? No coś ty... coś pan... ja nie mogę - denerwuje sie
Albo daj...
Po chwili blant krąży wśród inspektorów... po jeszcze jednej chwili są śmichy chichy i wymiana nr telefonów... po 4 machu pada propozycja czy nie odeskortować jelonka do granicy..
Miałem cię skierować na najbliższy serwis - mówi polski inspektor klepiąc Jozka po plecach
Gdzie? W Niemczech? - Jozek uśmiecha się pobłażliwie..
O ku. rwa - myśli inspektor - faktycznie...
Niemcy kończa palić i bawią się czapką jednego z nich i śmieją jak niemieckie dzieci..
Jozek odpala maszynę
Michelin zaczął się gibać... wrócił do siebie
Francuzki zakochały się jeszzce mocniej..
Znów jadą...
Du. pa blada
Dętka
Mały Wulkanizator... rachu ciachu. . dwie godziny i gotowe
Niemcy palą i uśmiechają się przyjacielsko..
Ruszają
Niemcy machają na pożegnanie i ślą całusy
Jozek patrzy na gadżety które podarowali mu ci mili panowie z BAG – 4 bezrękawniki, 2 czapki z daszkiem, 3 lizaki, neonówka, kartonik naklejek, laptop do obsługi programów BAG i czytnik tarczek i jedna bluza mundurowa inspektora BAG… bardzo sympatyczni kolesie
Muza dudni, zimny łokieć…na pusto to bajka…
Jednak te gładkie drogi nie służą jelonkowi – nie został stworzony do takich prostych nawierzchni
Ku. rwa!
Remoncik…
O ja pier. dole..
Po 6 godzinach co zleciały jak z bicza strzelił znów jadą…
Przygoda się kończy…
Na granicy znów tłum i szczęśliwy Zbychu, płacząc i łkając radośnie rzuca się w ramiona Jozka
Ni.. ni…nigdyyy…wię.. ceeejjjj!! – szlocha – Jozek… nigdy wię…ceeeejjjj!
Jozek wie że dokonał niemożliwego.
Ekipa z Orlen Team klaszcze i płacze.
Hołowczyc już wie że za rok nie wystartuje w Paryż Dakar.
Ekipa Orlenu za to wie kto wystartuje… Jozek też już wie…. widzi to w ich oczach…
Michelin giba się jak szalony
Francuzki zemdlały
TVN24 kręci na żywo
Wiadomo kogo zaproszą do następnej edycji Tańca z Gwiazdami…
Euro 2012 ma już swoja maskotkę… - Jelonek…
Zbychu trochę żałuje… ale kto mógł przypuszczać..
…. W niemieckiej TV pokazują film nagrany przez jakiegoś kierowcę, jak naćpani funkcjonariusze BAG puszczają Jelcza i jeszcze dają mu prezenty i machają…
wybucha afera…
Kanclerz A. Merkel podaje się do dymisji.. są zwolnienia w BAG i poważne zmiany proceduralne…
Jozek odpala fajkę i uśmiecha się…
…Dokonał niemożliwego…
Komentarz