Panowie piszę z radą gdzie szukać rozwiązania mojego problemu. W mojej Megance 1.9 DCI 120 konnej, była wymieniana turbina (nie wiemna jaką i w jakim stanie) taką ją kupiłem. Po podłączeniu do komputera wyskoczył błąd EGR-u. Zawór został wyczyszczony, oleje filtry powymieniane. Na początku mechanior mówi, że trzeba po takiej usterce przepalić katalizator. Udało mi się przejechać kopcąc na czarno jakieś 600km i zaczęło się. Na początku kontrolka oleju sprawdzone na komputerze i bagnetem. Gdzieś ten olej uciekł. Dolewka i miałem zrobić jeden kurs około 9 km, po 3 tragedia. Spadek mocy, pierwszy bieg 2tys. obrotów i zero reakcji, kolejne biegi to samo, w miedzy czasie nie usłyszałem aby trubo się załączyło ani razu. Żadna z kotrolek service ani stop się nie zapaliła. Jedyny pomysł na jaki wpadłem kurs do mechaniora. No i to był ostatni kurs. Mechanik popatrzył odkręcił korek oleju sprawdził przedmuch ale oprócz przedmuchu spaliny. Dodam jeszcze, że podczas poprzedniej wizyty w warsztacie czyścili cały dolot. Co mogło się stać? Ma ktoś jakieś pomysły?
Tak jak pisałem. Turbo nie wiem, na jakie wymienili prawdopodobnie na sztukę przed sprzedażą. Olej jaki Sobie wybrałem to Dexox2. Dodam jeszcze, ze jak robiłem te 600 kilometrów to żeby cokolwiek wyprzedzić musiałem mojego żabojada kręcić na 2400 obrotów i wyżej zeby się zbierał. NIe było szarego dymu za mną. Tylko czarny i to mocno czarny. Te trubo na początku było słychać, ale powoli gasło i na mojej ostatniej przejażdżce nie działo się nic jakby miał wolnossącego ropniaka.
Czołem, Pojawiam się tutaj zawsze kiedy mam z moim autkiem problem. Ostatnio w czerwiec lipiec. Od tego czasu czyli 8000km było spokojnie błogo. Obchodziło mnie tankowanie kontrola płynów i radość z jazdy a no i te raty za remont silnika. No ale do rzeczy. Rzecz się dzieje w zimie, jeździłem autkiem po mieście było zatankowane muszę się przyznać :unsure: w nie najlepszej jakości diesla (jakieś lewe paliwo. Mało jeżdżę i w baku mam jeszcze paliwo z czasu letniego. Przejeździłem na tym paliwie jakieś 50 km i odstawiłem autko na parking i stało tak tydzień czasu. I tutaj pojawia się problem. Samochód zamrożony zakopany w śniegu więc odpalam. Autko chodzi, prawie dobrze sprawia wrażenie jakby chodziło na "ssaniu" trochę głośniej(głuchy stukot) trochę ociężale. W końcu na podwórku -16. Myślałem, że tak musi być ale problem nie znikał pomimo, że autko już dogrzane zrobione jakieś 70km w ruchu miejskim. Pomyślałem, że to paliwo, więc do sklepu dodatek do paliw zimowych i przegonienie autka żeby trochę popracowało. Dolane 20 litrów zimowego paliwa ze stacji no i jazda. SPALANIE 14l/100 :l: na drodze raczej szybkiego ruchu. Teraz się zastanawiam czy przyczyną tak dużego spalania i nieznikającego stukotu "tak jakby z okolic wtrysku" może być zaklejony lub ograniczony w przepływ paliwa filtr. Noszę się z zamiarem wymiany filtra i zastanawiam się czy to dobry kierunek. Od razu mówię, że silnik przeszedł kapitalny remont łącznie z nowym nowiutkim turbo, więc raczej obróconą panewkę czy przetartą gładź cylindra chciałbym wykluczyć. Chyba, że nie?
koledze polecam benzyne + lpg
- Superb
- Panda 1.2
Tweetnij
Komentarz