If we could convert bullshit into energy, we would be millionaires.
_______________________________________
a teraz doszła służbówka O III combi 2,0 150 KM
Golas27, nie żebym się czepiał. Wózek-pierwsza klasa, ale o właścicielu zmieniłem zdanie jak zaczął badać szczelność opon "na ślinę" :shock:
Poza tym średnia prędkość 30km/h, nie przekroczenie "prędkości ponad 100km/h" to krzywdy dla takiego Fiacisza. Czuję ból który nosi na sobie sprzęgło, kiedy patrzę jak facet wyjeżdża z garażu, ale ogólnie podoba mi się to w jaki sposób podchodzi do auta. Chyba stary kawaler.
r2r, on tylko badal czy wnetylki trzymaja, a nie opony :wink:
dziadek dba no i moze dlatego tylko jeszcze auto jezdzi jako oryginal, bo zal patrzec co "mlodziez" robi z takimi autami. Nie wiem czy to auto czuje bol, ale skoro nic nie robil w tym czasie i wszystko oryginalne to widocznie to sprzeglo jest lepsze niz w dzisiejszych samochodach :diabelski_usmiech
Pewnie jakbym jechal za takim dziadkiem , ale jechalby jakims Seicento itp. to bym sie wkurzal, ale gdyby jechal takim Fiaciorem to bym podziwial.
Szkoda wielka ze czasy takich ludzi i samochodow sie koncza bo dzisiaj nie jest juz tak fajnie.
Golas27, ogólnie spox dziadek. Pasjonat jak cholera. Daty w pamięci. Wóz żadnej z 40 zim nie zaznał. Jeśli ma jakichs kumatych chopów w rodzinie to może zaopiekują się tym Fiatem, bo z obdukcji znam podobną historię z nieszczęśliwym finałem.
W bloku moich kochanych dziadków, mieszkał kiedys podobny dziadek, miał granatowego malucha z aluminiowymi zderzakami i też bardziej "garażował niż jeździł". Jak byłem paroletnim szczylem, to brał mnie "na kolana" i urządzał mi przejażdżki po podwórku. Bardzo sympatyczny facet. Auto mogło mieć ~25-30 lat, a ostatnia wartość na liczniku przebiegu jaką zarejestrowałem na własne oczy, wynosiła niewiele ponad 40000km. Gdy wkraczałem w pełnoletność, to ten facet wyzionął ducha, malucha "przejeła" jego córka, po 2 tygodniach puknęła w kogoś na skrzyżowaniu i mimo że auto było uszkodzone nieznaczenie to...poszło na złom. Płakać mi się chciało jak mój dziadek mi o tym opowiedział, bo zawsze miałem takie dziecięce marzenie że kiedyś jak dorosnę to odkupię tego malucha. Szansa jak się okazało, była mega wielka, bo było to około 2001 roku i maluch z aluminiowymi zderzakami nie stanowił wówczas żadnej atrakcji, a jako synonim tandety i starości szło to wyrwać za groszę, obojętnie czy było w dobrym, złym, umarłym czy idealnym stanie. Przegapiłem ten moment i czasem do dziś pluje sobie w brodę.
Komentarz