2pac, widzę że delikatną korektę zrobił... tylko o połowę :diabelski_usmiech
Humor (2) i nie tylko...
Zwiń
To jest podklejony temat.
X
X
-
<Nati> kochanie, czemu facetom tylko seks w głowie ?
<Mario> dobra, to ubierz się ciepło zagramy w kosza na boisku <Nati> yyy nie chce mi się zimno jest <Mario> no to zagramy w BF2142 <Nati> nie umiem, poza tym mam za słabego kompa <Mario> w Tekkena ?
<Nati> zawsze przegrywam z tobą, co to za gra <Mario> to pójdziemy na koncert kto tam gra teraz .... Frontside <Nati> ej nie lubię tego <Mario> no dobra to wolisz do filharmonii J.S. Bach – Weihnachts–Oratorium BWV 248 ?
<Nati> chyba żartujesz sobie, nie che mi się iśc nigdzie <Mario> nie lubisz ? to obejrzyj ze mną 3ci sezon SG: Atlantis <Nati> nie lubię seriali si-fi <Mario> W takim razie pozostaje jedno, umyj się będe po 19.00 <NAti> ....
Komentarz
-
-
<Happyman> Siostra.. prawie mnie dziś w nocy aresztowali >;D
<G.G.> Coooo??!
<G.G.> lol... zlewasz się?
<Happyman> Niet... Było tak - wracamy z Humusem z klubu, zdrowo zawiani...
<G.G.> Z Humusem... no to już wierzę...
<Happyman> I zaczęliśmy gadać, jak to zwykle po pijaku - czy lepsze jest Muay-thai czy Taekwondo
<G.G.> Humus ćwiczy Taekwondo?? Robi coś poza piciem???
<Happyman> Ćśśś siostra! ;]
<Happyman> Tak, ćwiczy od dawna, prawie tyle co ja muay-thai
<Happyman> No i jak to bywa u nas, zaczęliśmy się napieprzać
<G.G.> ...
<Happyman> Wiesz, teatralne ciosy, jakieś kopniaki z obrotu, co to nie mają szans trafić... No w każdym razie musiało to wyglądać ostro, bo ktoś chyba wezwał policję.. bo nie wierzę, żeby sami z siebie przejeżdżali na takim zadupiu..
<G.G.> I co?
<Happyman> No i... lol.. Wyobraź sobie nasze miny, kiedy przyjeżdża dwóch typów na koniach (sic!) POLICJA KONNA!! xD I wiesz: "Natychmiast proszę się od siebie odsunąć!"
<Happyman> Tłumaczymy, że znamy się sto lat, że to żarty.. ale średnio nam wierzą
<G.G.> Ładnie...
<Happyman> W prawdziwe kłopoty o mało się nie wpakowaliśmy dopiero potem
<G.G.> ???
<Happyman> Bo Humus zaczął się z nich nabijać xD
<G.G.> debil... debil... W areszcie przed świętami...
<Happyman> Heh.. Koleś coś mówi, że za bójkę to powinni nas właściwie zatrzymać
<G.G.> Opowiem babci przy wigili...
<Happyman> A Humus na to, swoim zapijaczonym głosem: Ja na pana konia nie wsiadam!
<Happyman> Kolesie konsternacja, a ja dostałem dzikiego ataku śmiechu xD Nie mogłem się powstrzymać, aż usiadłem
<G.G.> brawo...
<Happyman> Kolesie zgłupieli ;D Patrzą na siebie i nie wiedzą co z nami zrobić. Humus oczywiście pokapował się w tym co powiedział i zaczął jechać dalej: W razie aresztu to bierzecie nas na konie przed czy za siebie? Ja chcę jechać za panem i objąć pana rękami" i do mnie: "Ja jadę z panem wąsatym, jest przystojniejszy" itd, itd.
<G.G.> ... bosz.. i ty jesteś moim starszym bratem!!!!! Masz żonę... swoją firmę...
<Happyman> W końcu zaczęli nas straszyć Kolską
<G.G.> ... Okładka faktu: Szef firmy rekrutacyjnej w izbie wytrzeźwień!
<G.G.> I jak to się skończyło?
<Happyman> Już do nas zsiadali, kiedy Humus wyciągnął 100zł z portfela i z śmiertelnie poważną miną powiedział: Datek na karpia dla konia.
<G.G.> ...
<G.G.> i nie zamknęli WAS????!!?
<Happyman> Jeden z policjantów nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Autorytet się posypał, wzięli kasę i pojechali..
<G.G.> dzieci... dzieci z was...
<Happyman> A właśnie! A'propos dzieci, w sumie dlatego piszę.Asia jest w ciąży, dlatego wczoraj poszedłem świętować - zostaniesz chrzestną?
<G.G.>TAAAK!!!
Komentarz
-
-
Zamieszczone przez kynioObrazek tak się bawi OCP na spotach passataNie pij za kierownicą.Stukniesz kogoś w zderzak i sobie rozlejesz...
http://forum.octaviaclub.pl/viewtopi...=510585#510585
Komentarz
-
-
Andrev3 nikt mnie nie urządził,pojechałem z własnej inicjatywy i nie mam czego żałować :diabelski_usmiech bo było naprawdę super :twisted:
kynio myślałem,że mi wyślesz to zdjęcie-kiedy robimy znowu :?: :twisted: :?:Miało być coś dużego i wyszła skoda
Była skoda jest koń pociągowy:P
Był koń jest mały potworek
Pozdro Kuba
Komentarz
-
-
Z pamiętnika przedszkolaka
EDIT:szkoda
wszystkie takie rzeczy ładuj do humoru :idea:
Z PAMIĘTNIKA PRZEDSZKOLAKA:
...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą
drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć,
że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki.
Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez
co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się
ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy
traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie
znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla.
No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z
młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę
dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy w ogóle nie znają
się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że
zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po
obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko [bluzgu-bluzgu] sprawa. Można
sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce
jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała
nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją
zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co
zapisałem. Popieprzone to wszystko...
...wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z
niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górkę.Młody gałązka się
chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co
tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola
piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie
robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym
ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a
pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował
zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to
zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela .
No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta...
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna
pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5
minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się
do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba
politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówił że cała ta
polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z
jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko
[bluzgu-bluzgu] w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje
kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla
mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami
trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby
Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy.
[bluzgu-bluzgu] w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby
Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem.
Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał
wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy
tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym
sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu.
Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że
rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego
leżakowania, trzeba się trochę pobawić...
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w
tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem,
ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w
pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka,
Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego).
Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie
chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie
protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą
samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się
drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to
go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go
puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to
chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje.
Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie
zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja
złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie
garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł
i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go
wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił.
Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie
skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w
ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i
spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go
trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic
nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki
i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą.
Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania
mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić
coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata,
postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do
patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w
szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to
robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę
nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do
kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem
zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i
okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że
ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie
spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie.
Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te
ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata.
Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to
ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do
oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym
garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem:
prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w
łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to
bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie
ceni...
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo
mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało
się gówno w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie
pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz
już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od
dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo
ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty
biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane
przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak
porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały
pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę
łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum
czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom
poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę
przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało
się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co
tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział
się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział
że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest
głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i
Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają
do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie
tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie
zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała
tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi
umiera...
Dzis dowiedziałem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez
Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś
po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się
przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie
geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył
przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie
sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich
przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się
bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział
mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała.
Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być
może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że
tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli
całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo
mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc
jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że
najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w
końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich
chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że
jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kulturalny i powiedzieć jej
jakiś komplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo
wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne.
Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on
pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach
przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej
dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara
bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła
laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem
do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że
ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie
podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to
powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec
powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem
z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież
kakao jest mdłe, jest na nim kożuch no i w ogóle jest do kitu. Wtedy
sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz.
Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem
gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien
wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć
ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a
potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o
pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i
odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało.
Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on
się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja
nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie
wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze
przemyśleć...
...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie
dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się
cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki
Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na
dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i
przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy
w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był
głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem
przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem
do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu
amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota.
Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem
i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel
zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach:
mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy
natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu.
Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu
ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata
Artura jest trzy razy grubszy niż Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem
okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było
długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i
zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez
problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je
rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na
pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie
nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że
można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku
że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów.
Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki
taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia
Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy
okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej
(dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec
wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio
podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś
napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały
inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt...
...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś
ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął
nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między
jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to
że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że
się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak
patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie
męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z
szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi
wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za
pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu
Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na
szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się
niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła
na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia "proszę pana
Klapidupy". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca
się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało
mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest
przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał
od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce.
Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miauczał i skakał z
radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata
mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans,
czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane.
Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...
Ale numer! W życiu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie!
Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani
ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej
ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie
pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do
zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a
nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to
trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto
by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do
rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać
z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne
powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i
zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a
co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko
zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i
tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo
okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami.
Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak
jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł
jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się
trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła
wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących
protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę
się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego
Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo
wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej
przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się
obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze,
że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co
wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta
krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie
nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś
to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak
Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji
dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na
kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na
jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale
najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem
przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś
demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek
wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani
Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było
zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali,
a my wróciliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie.
Nikt nie zginął.
...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent.
Wczoraj na przykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo
wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później.
Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie
przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że
pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy
się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na
wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok
uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już
wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się
nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale
okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół
już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL
ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra
Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT
MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku,
ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty.
Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a
Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej
więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać
kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem "zjedz swojego jeża"
stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać
mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki.
No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za
pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie
siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze.
I miej tu człowieku talent...
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej
rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą
nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny,
nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka
(dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc!
Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że
dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej
spodobasz to będziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie
ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale
Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to
facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego
problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego
popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo
patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to
zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na
czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną
stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do
starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce
się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i
chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować
kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i
imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do
dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć
gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod
napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie
wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo
dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się
przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia,
zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał
ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje
kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem
pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało,
że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a
Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i
biedny Grzesio boi się wyjść z domu.
Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz..
Pozdrawiam.Mobil.Ford Bus:SUPER STAR 3900 +KPO 531+KLS 120 +Performer5000
Skoda Octavia:SUPER CHEETAH + KPO 452 + PERFORMER 5000
[scroll:eeb0154ae9][/scroll:eeb0154ae9]
Komentarz
-
-
Rozmawiają dwie blondynki...
-Słyszałaś, że tu za rogiem otworzyli nowy bank??
-Nie..a jaki?
-Dominet...
-Do czego?
Opel Vectra 1.6 16V --> Skoda Octavia I 1.9 TDI ALH+ --> Skoda Octavia I 1.9 TDI ASZ+ --> Ford Mondeo ST220 3.0V6 --> Skoda Octavia II 2.0 TDI BKD -->Vectra C OPC 2.8T -->Mitsubishi Lancer X 2.0DI-D --> Skoda Octavia 2 FL -->Renault Laguna III GT 2.0dci-->obecnie Toyota Auris IIFL Hybrid i Ford Focus MK3
Komentarz
-
-
Jasio przybiega do mamy i mówi:
- Mamo, mamo, widziałem jak tatuś robił coś z pokojówką.
- Tak, a co takiego?
- Najpierw ją całował, a potem dotykał. Potem poszli do gabinetu, rozebrał ją i wsadził...
- Dobrze, synku, w niedzielę podczas kolacji opowiesz to, żeby wszyscy wiedzieli.
Nadeszła niedziela, rodzina przy stole i mama daje znak Jasiowi, żeby zaczął mowić.
- No więc tatuś całował i dotykał pokojówkę, później zabrał ją do gabinetu, rozebrał i wsadził..., wsadził... Mamo jak się nazywa to, co ssiesz szoferowi?
Jedzie pani windą, otwierają się drzwi i wpada zamaskowany koleś z bronią i mówi do niej:
- Na ostatnie piętro naciskaj!
Kobieta nacisnęła, na co on dalej:
- Na kolana i rób mi "loda"!
Przerażona kobieta robi, co karze.
Drzwi się otwierają na ostatnim piętrze, on zdejmuje maskę i mówi:
- No i co kochanie, dało się?!
Trzej Polacy wrócili z Ameryki po kilku miesiącach pracy. Przed spotkaniem z żonami postanowili iść do lekarza przebadać się, bo to nigdy nie wiadomo co człowiek złapie na obczyźnie. Wszedł pierwszy. Nie ma go pół godziny, w końcu wychodzi załamamy.
- No i co lekarz powiedział? - pytają koledzy.
- AIDS!
Wchodzi drugi, znowu go długo nie ma. Wychodzi załamany.
- No i co?
- AIDS!
Wchodzi trzeci. Nie ma go jeszcze dłużej. Nagle wybiega uradowany:
- Kiła! Kiłeczka! Kiłunia!!
Pod numer sekstelefonu dzwoni facet i słyszy:
- Zrobię co zechcesz. Spełnię każde Twoje życzenie.
- Każde? - pyta.
- Tak, każde.
Na to facet:
- To oddzwoń do mnie.
Noc. Wielki pożar. Siedem jednostek straży pożarnej walczy z żywiołem. Do kierującego akcją podchodzi jakiś facet:
- Jak wam idzie? Nikt ze strażaków nie ucierpiał?!
- Niestety - odpowiada strażak - dwóch naszych ludzi zostało w płomieniach, a sześciu jest ciężko poparzonych. Ale za to wynieśliśmy z budynku szesnaście osób - trwa reanimacja.
- Szesnaście osób? Przecież tam był tylko ochroniarz!
- Skąd pan wie?! Kim pan jest?
- Kierownikiem tego prosektorium.
Chirurg wychodzi po operacji Pinokia i oznajmia Dżepetto:
- Mam dla pana dwie wiadomości - złą i dobrą.
- Niech pan zacznie od złej.
- Otworzyliśmy klatkę piersiową chłopczyka, ale nie wiele dało się zrobić. Ani serce, ani żołądek, ani wątroba nie funkcjonują.
- A ta dobra?
- Ma pan nowe, fajne korytko.
Przychodzi dziecko do mamy:
- Mamo, daj mi ciastko.
- Weź sobie sam.
- Ale ja nie mam rączek...
- Nie ma rączek, nie ma ciasteczka.
Syn zwraca się do ojca:
- Tatusiu, kup mi rewolwer! No kup mi... Musisz mi kupić!
- Cicho! - reaguje zdecydowanie ojciec. - Nie kupię ci!
- Ale ja uważam, że powinieneś mi kupić!
- A ja uważam, że nie i basta! W końcu, kto tu jest głową rodziny?!
- Na razie ty. Ale gdybyś mi kupił rewolwer...
Pogrzeb - wdowa chowa swego męża. Grabarz pyta:
- Ile lat miał mąż?
- 98.
- A pani ile ma?
- 97.
- To opłaca się pani wracać do domu?
Komentarz
-
-
IKEA.
Choinka składana:
- Szkielet - 1 szt,
- Gałązki - 46 szt,
- Igły - 13543 szt,
- Klej montażowy - 3 litry.Szlifierki taśmowe, nożyce do złomu, kruszarki | W stajni : karawan O2 FL 1.9 TDI, A3 Sportback 1.6 MPI
_
Komentarz
-
-
Przejeżdża Hrabia obok jeziora i widzi ze rybak złapał złotą rybkę.Zabija rybaka, a rybka do niego:
-Spełnię twoje trzy życzenia jak mnie wypuścisz.
-No dobra.Pierwsze: Chcę być nieśmiertelny.
-Jesteś nieśmiertelny.
-Chcę żeby mój koń był nieśmiertelny.
-Twój koń jest nieśmiertelny.
-Chcę mieć genitalia jak mój koń.
-Masz genitalia jak twój koń.
Przyjeżdża do zamku a sługa do niego:
-Panie gdzieś ty był?Ja żem się o ciebie tak zajebiście martwił.
-Nie gadaj tylko walnij mnie toporem!
-Nie panie ja bym mógł cię nim tak zajebiście zabić.
-Walnij, bo jak nie to ja cię walnę!!!
Walnął go, ale Hrabia cały czas żyje.
-Panie ale ty jesteś zajebiście nieśmiertelny.
-To nic walnij mojego konia.
Walnął, a koń ciągle stoi.
-Panie ale twój koń jest zajebiście nieśmiertelny.
-To nic zajrzyj pod moją zbroje.
Zagląda.
-Panie ale zajebista pipa.
Nauczycielka pyta Zdzisia:
-Odrobiłeś zadanie domowe?
-Nie, bo mamusia zachorowała i musiałem sam wszystko w domu robić.
-Siadaj jedynka! A ty Krzysiu, zrobiłeś zadanie?
-Ja proszę pani musiałem pomagać ojcu w polu!
-Siadaj jedynka! A ty Jasiu, zrobiłeś zadanie?
-Jakie zadanie, proszę pani, mój brat wyszedł z więzienia, taka balanga była, że szkoda gadać.
-Ty mnie tutaj bratem nie strasz! Siadaj, czwóra.
Jedzie sobie młode małżeństwo samochodem. Przejeżdżają obok "tirówek". Żona pyta:
- Kochanie, co tu robią te panie i to tak ubrane?
- Robią ludziom przyjemności za pieniądze.
- A dużo można na tym zarobić
- Oj, bardzo dużo, kochanie.
- To może i ja bym stanęła? W końcu dopiero co się dorabiamy, auto na spłacie, a czasy takie niepewne...
Mąż unosi brwi ze zdziwienia:
- No, jak ty nie masz nic przeciwko, to ja też się zgadzam.
- A co muszę zrobić? - pyta żona.
- Stań tu, ja stanę 100 metrów dalej. Jak podjedzie klient to powiedz "stówa" i rób co trzeba. W razie wątpliwości mów, że musisz porozmawiać z menadżerem i przybiegnij do mnie.
- Ok.
Żona staje, stoi 5 min. Zatrzymuje się samochód. Żona podchodzi, a kierowca pyta:
- Ile?
- Stówa.
- Ale ja mam tylko siedem dych.
- Pan poczeka, muszę porozmawiać z menadżerem.
Żona biegnie do męża i pyta:
- Józek, ale on mówi, że ma tylko 70. Zrobić to?
- Nie kochanie, nie możemy od razu robić zniżek. Powiedz mu, że za 70 to mu weźmiesz do ręki.
Żona biegnie z powrotem i mówi, że zrobi ręką za siedem dych. Gość się zgadza, wyciąga interes... oczom żony ukazuje się instrument długi aż do kolan klienta. Żona wytrzeszcza oczy i mówi:
- Muszę porozmawiać z menadżerem.
Biegnie zdyszana do męża i woła:
- Józek, nie bądź świnia, pożycz mu te trzy dychy!
Scena w sypialni. Dwóch pedałów uprawia sex. Jeden mówi
- Dzisiaj musiałem zrobić test na AIDS
- Co? Co ty dopiero teraz mi to mówisz
- Tylko żartowałem, lubię jak Ci się dupa kurczy!!
Kowalski zmarł i oczywiście trafił do piekła. Tam przywitał go Diabeł i oświadczył, że piekło jest teraz miejscem bardziej miłym i gościnnym i że może wybrać z trzech rodzajów tortur. Kowalski poszedł z Diabłem do sali, gdzie pokutnik powieszony za stopy powieszony był biczowany łańcuchami. Kowalski kazał Diabłu minąć to miejsce. Dalej doszli do sali gdzie facet powieszony za ramiona biczowany był batogiem uplecionym z ogonów kotów. Znowu Kowalski przecząco pokręcił głową. W końcu doszli do sali w której zobaczyli nagiego mężczyznę przywiązanego do ściany. Piękna kobieta klęczała przed nim i uprawiała z nim seks oralny. Kowalski rzekł:
- Tak to jest miejsce, gdzie chcę odbyć swą karę.
Diabeł na to:
- Jesteś pewny? To trwa aż przez 1000 lat, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Tak, jestem pewien. To jest to miejsce!
- OK. - powiedział Diabeł. Podszedł do pięknej blondynki, puknął ją w ramię i rzekł:
- Jesteś wolna, przyszedł twój zmiennik.
Komentarz
-
Komentarz